czwartek, 27 października 2016

Twelve

Consuming all the air inside my lungs
Ripping all the skin from off my bones
I'm prepared to sacrifice my life
I would gladly do it twince.
- Shawn Mendes "Mercy".




W tym samym czasie.


Do pokoju wdzierały się promienie popołudniowego słońca. Dziewczyna otworzyła swoje oczy, które od razu zostały zaatakowane przez światło.




Zaspana niebieskowłosa, zwlekła swoje zmęczone ciało z hotelowego łóżka, przecierając przy tym zaspane oczy. Nie dane jej było odpocząć więcej, niż marne 30 minut.
W jej umyśle kłębiły się myśli, odnośnie wydarzeń z ubiegłych dni.
To niewiarygodne, jak życie potrafi zmienić się w ułamku sekundy.
Nie miała pojęcia, co sadzić o sytuacji sprzed godziny, nadal była roztrzęsiona, to zbyt wiele dla niej, zważywszy na to, przez co przechodziła.
Ruszyła w stronę łazienki, aby wziąć szybki prysznic.

Stróżki zimnej wody spływały po jej nagim ciele, pobudzając ją tym samym i doprowadzając do trzeźwego myślenia.
- Całowałam się z pierdolonym Andym Biersackiem. - wypaliła, opierając swoje dłonie na ściance. - To brzmi jak jebany żart. Jakim cudem mój idol, na którego widok setki nastolatek ma mokro, miałby zostać moim opiekunem, miałby się mną przejmować. - usiadła po turecku, nie zważając na lodowatą wodę. - Miałby mnie pocałować. - zaśmiała się histerycznie, sama nie wierząc w wypowiedziane przez siebie słowa - To idiotyczne. Gdzie jest jebana kamera? - westchnęła zrezygnowana. - I co ja mam teraz zrobić? - czuła się jak w marnej telenoweli brazylijskiej.

Dzięki dość sporej wielkości prysznica, mogła się w nim położyć bez problemu.
Zamknęła swoje powieki, czując jak woda spływa na jej lekko wypukły brzuch. Nigdy nie była chorobliwie szczupła, ani także gruba, co prawda posiadała parę zbędnych kilogramów, ale nie przeszkadzało jej to, prezentowała się dobrze. 
Kropelki lodowatej cieczy, odpryskiwały od jej śnieżnobiałej skóry.
Nie miała pojęcia ile już tak leży, wiedziała jedynie, że woda zrobiła się nieprzyjemnie zimna, choć wcześniej jej to nie przeszkadzało, zaczęła mieć drgawki.
Podniosła swoje ciało i wyszła spod prysznica, uprzednio zakręcając wodę.
Wysuszyła swoją skórę przyjemnym, białym, puchowym ręcznikiem. Założyła wcześniej przygotowane przez siebie rzeczy i podeszła do lustra, spojrzała w swoje odbicie.

Patrzyła na nią para przerażonych oczu, westchnęła ciężko. Miała ochotę zapaść się pod ziemie. Co prawda jest właśnie w trasie ze swoimi idolami, o czym marzy zapewne połowa nastolatek, ale za jaką cenę?

Zaczęła przeczesywać szczotką, swoje już wyblakłe włosy. Nagle wpadła na genialny, według niej pomysł, który zawsze potrafił poprawić jej humor.
Po 45 minutach stała w pełnym, lecz delikatnym jak dla siebie makijażu. Jej niegdyś błękitne włosy, zastąpiła blond czupryna, która opadała na praktycznie nagie, blade ramiona. Miała na sobie szarą koszulkę na ramiączkach, z przeplatanymi paskami na plecach. Jej nogi zdobiły czarne rurki z wysokim stanem.
Pofarbowanie włosów, choć przez moment sprawiło, że czuła iskierkę szczęścia, uwielbiała zmieniać swój wygląd.

Dostała jakby fali odwagi, musiała porozmawiać z Andym, o tym co się wydarzyło miedzy nimi.
Mimo iż podobał jej się pocałunek, dotyk jego ust, zimno jego kolczyka, który idealnie kontrastował z rozpalonymi wargami mężczyzny, jego bliskość. Nie chciała psuć ich relacji, miała tylko jego i chłopców. Wolała wrócić do starych kontaktów, a róż jeżeli coś miałoby się zdarzyć, to kiedyś się stanie. Jednakże, aktualnie wolała wrócić do tego co było, nie chciała wyjść na napalona fankę.

Wyszła z pomieszczenia, ruszyła przez pokój hotelowy, zatrzymując się przy stoliku, wzięła z niego swój telefon, ubrała szybko czarne trampki i wyszła zamykając za sobą drzwi.

Odwróciła się trzymając nadal dłoń na klamce, słysząc niezidentyfikowane postacie za sobą.
Ujrzała czarnowłosego, w objęciach obcej kobiety. Byli zbyt zajęci sobą, aby dostrzec obecność osoby trzeciej.
Zauważyła, jak mężczyzna wsuwa swoją długa dłoń pod bluzkę nieznajomej, ta w odwecie wydała z siebie przeciągły jęk.
Ich spojrzenia się skrzyżowały, mogła dostrzec, że wokalista jest kompletnie pijany. Po chwili został wciągnięty do środka przez kobietę, usłyszała tylko kolejny jęk, nadal stała w osłupieniu.
To co przed chwila ujrzała, trwało ułamek sekundy, ale zabolało ją. 
Poczuła się nic nie warta, jak zwykły śmieć. Pobawił się nią i po chwili znalazł sobie kogoś nowego. Sama nie chciała wracać do owego zdarzenia, ale jednak miała nadzieje, że dla mężczyzny nie był on, aż tak obojętny, myliła się.

Oddychała głęboko, zaczynając zaciskać kurczowo pięści, powstrzymując tym samym niechciane emocje. Ruszyła przed siebie korytarzem, nie wiedziała gdzie tak naprawdę zmierza.
Po prawej stronie, z pokoju hotelowego wyłonił się Ash, a po jej policzku spłynęła samotna łza, miała tylko nadzieje, że basista tego nie zauważył, czuła się jak nic nie warta zabawka.
Zakryła ból sztucznym uśmiechem i spojrzała na Purdyego.
- AMANDA!? - zauważyła, jak oczy mężczyzny rozszerzają się, a on sam staje w pół kroku, zapomniała o swoich włosach.
- Nie, królowa Jadwiga. - odpowiedziała nieco bardziej sarkastycznie i szorstko niż chciała, skarciła się za to w myślach.
- Coś ty zrobiła z włosami. - podszedł do niej i poczuła jak dotyka powodu swojego obiektu zainteresowania i ogląda z każdej strony. - Smerfetko!? Już nie będziesz moją Smerfetką? - spojrzał na nią z żalem, ale zauważyła również rozbawienie w jego oczach.
- Oh Ash! - zawołała teatralnie - Zawsze będę twoją Smerfetką! - nie wytrzymała i wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, przez chwile zapominając o wydarzeniach z dzisiejszego dnia. - A tak serio Potrzebowałam zmiany, a ty gdzie się wybierasz? - spojrzała na ciemnowłosego.
- Zmierzam ku jaskini Andyego, idziesz ze mną? - poruszył śmiesznie brwiami, ale jej mina zrzedła, przypominając sobie wszystko na nowo, co nie umknęło basiście.

Po chwili, z jednego z pokoi wyszedł średniego wzrostu, przystojny blondyn, obdarzył ich uśmiechem i przystanął.



- Cześć Ash! - basista skinął w odwecie głowa, jakby niezadowolony z jego obecności, co nie umknęło uwadze dziewczyny. -Witaj nieznajoma. - uśmiechnął się do niej, podając swoja dłoń. - Jestem Tony.
- Amanda, miło mi. - odwzajemniła gest mężczyzny, speszyła się czując na sobie lustrujący wzrok chłopaka.
- Mi także. Mam nadzieje, że się jeszcze zobaczymy. - puścił do niej oczko. - Ja muszę uciekać, na razie ślicznotko. - po chwili drzwi od windy zamknęły się za blondynem, a ona spojrzała pytająco na Asha.
- To jeden z naszych technicznych. - westchnął. - Olej go zwyczajnie, a najlepiej nie bądź z nim sama, koleś jest dosyć dziwny, nie wiem. Nie przepadam za nim, ale mniejsza. - zauważyła jak wzrusza ramionami. - To do Andyego?
- Nie radzę. - powiedziała z wyczuwalnym obrzydzeniem - Zabawia się teraz zapewne, idziemy do ciebie albo się przejść? - spojrzała na niego błagalnie - Nie chce siedzieć sama.
- Pewnie, chodź. - otworzył przed nią niedawno zamknięte drzwi, po czym weszli do środka.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, które wyglądało identyczne jak jej własne, usiadła na jego zaścielonym łóżku.
- Ładnie ci w takich włosach. - basista usiadł koło niej i po chwili poczuła jego dłoń w swoich blond kosmykach - I jakie mięciutkie! - na jego twarzy zagościł uśmiech, wyglądał jak dziecko, które cieszy się z nowo dostanej zabawki.
- Dziękuje Ash. - odwzajemniła jego gest, jednakże wyszedł z tego jedynie grymas.
- Młoda wszystko Okej? - usadowił ich tak, że siedzieli na przeciwko siebie - Przede mną nic się nie ukryje, wiec wujek Ashley słucha. - westchnęła na te słowa zrezygnowana. Wiedziała, że i tak nie da jej spokoju.
- Serio nic się nie dzieje takiego. - uśmiechnęła się sztucznie i nie mogąc wytrzymać nacisku jego spojrzenia, spuściła wzrok na swoje dłonie, które wydały jej się zdecydowanie ciekawsze.

- Amanda. - usłyszała stanowczość w jego głosie, po chwili ręce mężczyzny znalazły się na jej policzkach, podnosząc twarz, tak aby na niego spojrzała - Widzę, że coś nie gra. - westchnął. - Wiem, że znamy się zaledwie parę dni, co jest paradoksem, bo czuje jakbym co najmniej był w tym samym łonie co ty! - powiedział poważnie, a ona nie wytrzymując, wybuchnęła śmiechem na jego słowa. - Ejj! - skarcił ją spojrzeniem. - Nie nabijaj się z braciszka!
- Dobra, dobra. - opanowała swój wybuch. - Jak na 17 lat, jesteś dość wyrośnięty muszę ci powiedzieć. - poruszyła znacząco brwiami. - Ale wiem o co ci chodzi. - niepewnie położyła swoja dłoń na jego ramieniu.
- A idź ty. - brunet prychnął, po czym wybuchnął śmiechem. - Amanda.. - spojrzał na blondynkę po dłuższej chwili, tym razem już poważniej. -Widzę, że coś jest nie tak, martwię się o ciebie.
Dziewczyna tylko westchnęła na jego słowa i spuściła kolejny raz swój wzrok. Głowiła się ile może mu wyjawić.
- Najwyżej będę żałować. - westchnęła sama do siebie. - To długa historia i w sumie nikomu o tym do tej pory nie mówiłam, poza moją przyjaciółką. - spojrzała na niego niepewnie, czuła, że naprawdę zaczyna mu ufać. Jakiś głos w jej wnętrzu mówił, że to jest właściwe.



- No i tak wygląda moje życie. - uśmiechnęła się do niego gorzko, po skończonej opowieści, o swoim dzieciństwie, rodzinie, bratu, szkole, ludziach którzy ją otaczali, o swoich problemach. - Teraz zapewnię mnie znienawidzisz i każesz się odwalić mam racje? - wypowiedziała te słowa z obojętnością, jednakże w jej głosie można było wyczuć smutek.
- Oj Misia. - po tych słowach długowłosy, zamknął ja w swoich objęciach, była zaskoczona jego reakcja. - Nie gadaj głupot co? - poczuła jego dłoń na swoich plecach, gdy delikatnie je gładził. - Przykro mi, że musiałaś tyle przeżyć w swoim krótkim życiu. Nawet nie wiem co ci odpowiedzieć. - poczuła jego usta na swojej głowie, złożył na niej delikatny pocałunek.

Trwali przez chwile w zdumieniu, wtuleni w siebie, nie odzywając się ani słowem. Mężczyzna zatopiony w swoich myślach, przetwarzał informacje, miała wrażenie jakby dobierał słowa.
- Życie niestety uwielbia kontrastować ze sobą radość i nieszczęście. Nie wiem dlaczego tak jest, owszem możemy to zgonić na grzech pierwszych ludzi, ale nie wierze w Boga, także odpuszczę to sobie. - poczuła jak odsuwa ją od siebie, nadal trzymając w ramionach i spoglądając w oczy. - Nie wiem dlaczego musiałaś tyle wycierpieć w swoim życiu, stracić tyle ważnych dla siebie osób. Na to chyba nie ma wyjaśnienia kochana. - mogła dostrzec w jego oczach współczucie, smutek oraz czułość. - Chciałbym sprawić, żebyś nie musiała przez to wszystko przechodzić, wziąć od ciebie ten ból. - poczuła jak splata ich dłonie razem, dając jej tym gestem wsparcie. - Jednakże życie nie zawsze jest fair. Jedyne co mogę ci dać, to siebie, swoja przyjaźń i zrobić wszystko, aby reszta twojego życia była lepsza, bo jesteś moja siostrzyczka. - poczuła jego usta na swoim czole. - Ale musisz mi coś obiecać. - mężczyzna wziął jej twarz w swoje dłonie i zatopił swój wzrok w jej oczach. - Nie możesz się krzywdzić, choćby nie wiem co się działo, nie możesz do tego powracać. To nie jest wyjście. - gładził jej policzek swoim kciukiem. - Jeżeli będziesz mieć ochotę, zawsze zwróć się z tym do mnie, tylko nie rań siebie.
Spojrzała na przyjaciela ze łzami w oczach, po chwili siedziała mu na kolanach, płacząc i wtulając się w jego ciało, czuła spokój.
- Dziękuję. - wydukała przez łzy. - I obiecuję, że się postaram.



- Oj nie płacz już, jestem tu no ej! - znów poczuła jak gładzi jej plecy.
Czuła się przy mężczyźnie bezpiecznie, jednakże nie w takim stopniu, jak gdy mogła wtulić się w chudszego muzyka, odczuwając przy tym won lawendy. Mimo wszystko zaczęła czuć swego rodzaju więź z basista, był jej bliski, był jak brat. Odsunęła się od niego.
- No i tak jakby Andy mnie dziś pocałował. - wbiła wzrok w swoje dłonie.
- Tak jakby!? Co!? - mogła wyczuć w jego głosie niedowierzanie, mieszające się ze złością.
- Nie wiem, po prostu to zrobił. - westchnęła. - Skłamałabym, gdybym powiedziała, że mi się to nie podobało, ale to nie ważne w tym momencie. - spojrzała na mężczyznę, którego wyraz twarzy wyrażał wściekłość oraz zmartwienie. - Nie chce nic psuć miedzy nami, mam tylko jego i was. Poza tym, on i tak znalazł sobie szybko pocieszenie. - wzruszyła ramionami. - To nic nie znaczyło, wiec nie rozmawiajmy o tym, proszę.
- No ok, ale ja sobie z tym idiotą porozmawiam, a ty na siebie uważaj. - w ułamku sekundy jego twarz stała się łagodniejsza. Po chwili była znów w jego ramionach.

Biła się z myślami. Czasami już była zmęczona swoją osobowością, chciała odpuścić, nie męczyć samej siebie, lecz nie potrafiła.
Wtuliła się mocniej w mężczyznę, podejmując kolejną, tym razem myślała, że słuszną decyzje w swoim życiu.
- Em.. To nie wszystko.. - spojrzała na niego z niepewnością. - Kiedyś, gdy miałam 13 lat, moje życie na jakiś czas wywróciło się do góry nogami, to był najpiękniejszy okres w moim życiu. - poczuła jak nowe łzy, tym razem tęsknoty i żalu napływają do jej oczu.
- Kontynuuj.






(...)

Czekam na wasze opinie co do całego rozdziału i tego w jakiej formie on jest napisany, bo wydaje mi się, że o wiele lepiej niż poprzednie, ale idk.
Wiem, że mnie dość długo mnie nie było, ale miałam problemy z modemem, co się równa brakiem internetu, no i oczywiście szkoła i problemy ze zdrowiem, w sumie tylko dzięki temu ostatniemu dziś jest rozdział, bo jestem w domu XD.

Jak wam się podoba Tony? :D

3 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział :)
    Ashley najlepszy.
    A Tony - nawet go lubię. Zobaczymy co dalej z nim będzie.
    Nic się nie stało, że tak długo Cię nie było. Rozumiem to, sama mam wiele nauki.
    Pozdrawiam i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się rozdział chociaż wcześniejsze może trochę bardziej nie wiem. Łezka mi poleciała przy scenie z Ashem. Tak trochę mam trudny tydzień i ruszają mnie takie sceny... Mam nadzieję że następny pojawi się szybciej 😊 buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentarz spóźniony, ale jest.
    Wiedziałam, że to była Amanda. Czułam to! Ashley znowu podbił moje serduszko. Ale myślałam, że dojdzie do czegoś więcej. Liczyłam na jakieś buzi-buzi, spontaniczne wyznania miłości, a tu nic .-.
    Dawaj szybko nexta bo nie wytrzymam!
    Wspaniały rozdział.
    Take care,
    Rebel Yell

    OdpowiedzUsuń