Zachęcam do przeczytania wcześniejszego rozdziału,
w celu przypomnienia fabuły :)
- Ugh.. To niby nic takiego. - zmieszała się lekko. - Nie wiem czy jest o czym mówić. - odparła niby z niechęcią, opierając się o ścianę plecami.
Nie mogła znieść uporczywie wpatrujących się w nią oczu ciemnowłosego.
Odepchnęła się dłońmi od łóżka, po czym podniosła swoje zmęczone ciało, ruszyła wolnym krokiem w stronę okna.
Oparła swoje ręce o biały parapet, co spowodowało tym samym, ze była zmuszona pochylić nieco swój tułów, po czym ciężko westchnęła.
Na placu przed hotelem, można było dostrzec ocean promieni słonecznych. Upał dawał się we znaki przechodnią. Chłopcy jeździli na swych kolorowych deskorolkach, zaczepiając dziewczęta, które niezainteresowane ich osobami, szukały cienia pod umiejscowionymi nieopodal drzewami.
Ktoś sprzedawał precle, ktoś inny pamiątki. Mogła dostrzec zakochana parę, przytulona do siebie, na jednej z ławek. Nigdy, nie dane jej było doświadczyć podobnych uniesień miłości.
Wszyscy, których miała przed swoimi oczyma, żyli swoim życiem. Dzień płynął szybkim tempem, jakby parę dni temu nic się nie zdarzyło, jakby jej cały świat nie uległ zmianie, niestety tak nie było.
- Wiec? - zapytał Ash cicho, przypominając tym samym o sobie dziewczynie.
- Nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam. - wciąż wpatrywała się w okno. Wiedziała, ze basista ja słucha, czuła jego wzrok na sobie. - Zresztą, nikt z mojej szkoły by mi nie uwierzył. - zaśmiała się gorzko, po czym odwróciła przodem do mężczyzny i usiadła na parapecie, wpatrując się w swoje buty.
- Będąc w gimnazjum. Hmm, u nas to 3 lata nauki, przed szkoła średnią. Ma się wtedy ok 13/16 lat, nie pamiętam dokładnie, ale nieważne. - westchnęła i podciągnęła nogi pod brodę. - Mój ojciec dostał przeniesienie na rok do Kanady, oczywiście musiał zabrać nas ze sobą. Rok wyjęty z życia, rozumiesz? - zadała pytanie, nie oczekując na nie odpowiedzi. Brunet jednakże pokiwał głowa, dając tym samym znak, ze słucha. - Nie będę się wgłębiać w moje cudowne życie tam. Byłam obca, z innego kraju, innego kontynentu, mówiłam innym akcentem, byłam tam całkiem sama, aż nie pojawił się on.- uśmiechnęła się, blado na samo wspomnienie, przeniosła swój wzrok ponownie na widok za oknem, lecz tym razem patrzyła nieobecnie kontynuując. - Poszłam pewnego dnia na kółko muzyczne. Już parę razy przymierzałam się do tego, nie było ono zbyt oblegane w szkole, wiec pomyślałam "dlaczego nie?" Zawsze lubiłam śpiewać i grac, a tak mogłam jakoś zabić czas, rozwijając siebie przy tym. I wtedy poznałam jego. Wiecznie pozytywny, uśmiechnięty, życzliwy, miły, pełny życia - zaczęła wymieniać. - Jak wchodził do pomieszczenia, to od razu robiło się jakoś przytulniej, biła od niego taka aura. - uśmiechnęła się sama do siebie, a w jej oczach, pojawiły się pierwszy raz od dawna znikome iskierki radości. - No wiesz, jak widzisz kogoś takiego, to od razu chce ci się podzielać jego entuzjazm i jakoś tak lepiej jest. - spojrzała na niego, aby upewnić się, czy mężczyzna nadąża za jej tokiem myślenia, obdarzył ją uśmiechem, sygnalizując tym samym, że rozumie. - No i ja, szara myszka, cicha, nie wyróżniającą się. Traktowali mnie zazwyczaj jak powietrze, ale zdarzały się tez perełki, które potrafiły mnie gnębić, popychać, przez parę dni, a później zapominały o tym, aby następnie wrócić do swojego ulubionego zajęcia. - zaśmiała się gorzko.- Dlatego stałam się opryskliwa, wręcz można powiedzieć, że byłam suką, która nienawidziła wszystkich za swoje porażki. Nie dopuszczałam nikogo do siebie. Ludzie trzymali się ode mnie w końcu z daleka, bo po co zawracać sobie głowę i zapoznawać z kimś, kto udaje, że wcale tej znajomości nie chce? - prychnęła, próbując ukryć łzę, samotnie spływająca po jej policzku. Otarła ją niemal niezauważalnie, oparła głowę o framugę, spojrzała w stronę przyjaciela.
- Ja naprawdę, nie wiem, c...- mężczyzna wstał z łóżka, robiąc krok w jej stronę, jednakże zatrzymała go ruchem reki.
- Daj mi skończyć. - powiedziała zbyt ostro niż miała to w planach, westchnęła i uśmiechnęła się przepraszająco.
- On był inny, inny od ludzi których kiedykolwiek znałam, znam i będę znać. - wbiła wzrok w przestrzeń, zatapiając się we wspomnieniach. - Już pierwszego dnia do mnie zagadał, chcąc się zaprzyjaźnić na tych pieprzonych zajęciach. Oczywiscie ja go zbywałam, traktowałam czasami nawet jak śmiecia, nie dopuszczałam nikogo do siebie, a co dopiero jego. Ale nie dawał za wygrana. W końcu znudziło mi się takie zachowanie. Bo ile można? Przez parę dobrych tygodni go ignorowałam, na przemian z opryskliwymi komentarzami, a on codziennie z tym swoim irytującym uśmieszkiem przychodził, pytał co u mnie. Złapałam się na tym, że wyczekuje aż do mnie w końcu podejdzie, zaczął sprawiać na mojej twarzy tak dawno zapomniany uśmiech - zmiękłam, po prostu zmiękłam. - poprawiła się wygodniej na parapecie.
- Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące spędzaliśmy razem każda wolna chwile. On pomagał mi doszkolić się wokalnie, ja mu pisać piosenki. Kryło się tez w tym drugie dno. Poznaliśmy się na wylot, nikt nie znał mnie tak jak on. Potrafił spojrzeć na mnie i wiedzieć co zrobiłam, co czułam. Ratował mnie za każdym razem gdy chciałam sobie zrobić krzywdę, gdy chciałam z tym wszystkim skończyć. To dzięki niemu poszłam pierwszy raz po pomoc i przestałam robić sobie krzywdę. Pamiętam, jak kiedyś widząc moje ślady, powiedział mi: " Proszę Cię tylko o jedno, nie tnij się. Możesz pierdyknąć talerzem o ścianę, ale nie tnij się, to nie jest tego warte. Ścianę można odmalować, a twoje ciało już nie." - westchnęła ciężko, nie zważała już na łzy płynące z jej oczu. - On był, rozumiał bez slow.. Miałam tam zostać rok, rok który przerodził się w 2,5 roku. Dwa lata spędzone u jego boku jako jego przyjaciółka, były najszczęśliwszymi chwilami w moim życiu, od czasu śmierci mojego brata. Od czasu kiedy moje życie zmieniło się w piekło.
Rodzice z dnia na dzień poinformowali mnie, że wracamy. Miałam w Polsce iść do technikum.* Mój świat rozpadł się na kawałki..Pamiętam jak powiedziałam mu o tym, pamiętam jego łzy, pamiętam nasze pożegnanie na lotnisku. Pierwszy raz odkąd się poznaliśmy widziałam jak płakał, aż dwa razy i to przeze mnie. Pamiętam nasz pierwszy i ostatni pocałunek, przepełniony miłością, smutkiem, goryczą. O smaku słonych łez, które mieszały się z miętowe wonią oraz kawą i jego słowa.: " Żałuje, że nie odważyłem się zrobić tego wcześniej." - poczuła jak brunet przytula ja do siebie, rozpłakała się w jego ramionach.
- Pisaliśmy ze sobą przez pierwsze miesiące, ale ja wiedziałam, że on cierpi, że na mnie czeka, nie chciałam dla niego takiego życia. Usunęłam go ze wszystkiego co mogłam, zmieniłam numer. Niestety nie mogłam wymazać go z pamięci, ani z serca. Zrobiłam to dla jego dobra. Rok później usłyszałam w radiu jego pierwszy, duży singiel - rozpłakałam się. Wiesz jakie to cudowne wiedzieć, że osobie która jest dla ciebie wszystkim, w końcu się udało? Co najlepsze, była to piosenka o nas, wiedziałam o tym. Mogłam tam odszukać wersy, które stworzyliśmy razem.- zamilkła kończąc swoja wypowiedz, wtuliła się mocno w mężczyznę szlochając.
Wiedzieli, ze słowa aktualnie są zbędne. On miał mętlik, układając sobie wpojone informacje w głowie, ona czuła ze kamień który ciążył na niej, zelżał.
Blondynka nie wiedziała ile czasu minęło, czy była to sekunda, minuta, a może godzina. Nie pamiętała jak znaleźli się na łóżku, gdzie siedziała wtulona w basistę.
- To co powiedziałaś, wow. - spojrzał na nastolatkę. - Dobrze, że kogoś miałaś w tamtym momencie, kogoś kto tak wiele dla ciebie zrobił. Mimo tego cierpienia, które zapewne czujesz od waszej rozłąki. Może właśnie dzięki niemu tutaj jesteś, oddychasz i jest nam dane się spotkać. Ludzie, którzy stają na naszej drodze przez całe życie, kształtują nas. Jedni sprawiają lawiny cierpienia, a drudzy ratują nas od ciemności. - znów zapadła cisza, jednakże to była jedna z tych przyjemnych.
Po chwili blond włosa odsunęła się od mężczyzny, przetarła dłońmi swoje policzki.
- Dziękuję, dziękuje, że mnie wysłuchałeś. - uśmiechnęła się promiennie do niego, czując się jakby lżejsza.
- Nie ma za co, ale nurtuje mnie to, kto był tym szczęściarzem? - poruszył brwiami, żeby rozśmieszyć dziewczynę - Hmm? W końcu z tego co mówisz, to kolega po fachu. - zaśmiał się.
Cześć :).
Jak myślicie o kim mówi Amanda?
Wiem, że mnie tutaj nie było jakiś czas i nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny rozdział i czy wgl będzie.
Moje życie ulega zmianie, nie będę się wdawać w szczegóły, bo po co?
Mam nadzieje, że rozdział się podoba, pisałam go parę miesięcy, aż w końcu skończyłam.
- Niektóre powtórzenia wprowadzone są specjalnie.
- Czas w opowiadaniu, a raczej czas wspomnień, może lekko się plątać.
* Tak wiem, szkoły ukończone za granicą nie liczą się w Polsce, ale to tylko ff.
Wow. Niesamowity rozdział po tak długiej przerwie.
OdpowiedzUsuńMam swoje typy po kim mówi Amanda, ale zobaczymy później czy mam rację ;)
Pozdrawiam i czekam choćby kolejne kilka miesięcy <3
43340
OdpowiedzUsuń34 year old Analyst Programmer Rheta Laver, hailing from Victoriaville enjoys watching movies like ...tick... tick... tick... and Amateur radio. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Econoline E150. wyjasnienie
OdpowiedzUsuń