środa, 17 sierpnia 2016

Eight

"Był po prostu tępy emocjonalnie, 
sprasowany wewnątrz siebie jak sucha ziemia." 
- Oksana Zabużko




Perspektywa Andyego.

Promienie słoneczne, zaczęły przedzierać się przez rolety do autokaru. Zauważył, że musieli już dotrzeć na miejsce, ponieważ nie odczuł przemieszczającego się tourbusa, stali w miejscu. 
Jego czaszkę roznosił przeogromny ból, miał kaca. 
Nie pamiętał wiele z wczorajszego wieczoru, nie miał pojęcia, jak dostał się do swojego łóżka i dlaczego boli go całe ciało.
Uchylił swoje ciężkie powieki, zakrył je jednakże pospiesznie dłonią, zasłaniając swoje nadwrażliwe, skacowane oczy przed słońcem.
Usiadł z wielkim trudem na łóżku, rozejrzał się dookoła.
Wszystkie zasłonki od łóżek były zasunięte, co oznaczało, że mężczyźni śpią.
Pod wpływem bólu głowy, który rozsadzał jego czaszkę, położył się z powrotem na łóżko.




Nie miał pojęcia ile już tak leżał, ale ból zdążył już zelżeć. Zeskoczył z łóżka i spojrzał na posłanie niebieskowłosej, które było puste. 
Wziął czyste ubrania i ruszył pod prysznic. 
Rozebrał się i wszedł do kabiny, stanął w niej puszczając wodę. Czuł jak jego obolałe mięśnie rozluźniają się, pod wpływem strumieni cieczy kojących jego ciało. Zauważył na swojej skórze przebarwienia, odznaczające powstające siniaki.
- Co ja robiłem w nocy? - powiedział sam do siebie, przejeżdżając dłonią po owym sińcu na swoich żebrach, syknął z bólu.
Zauważył podobne plamy na klatce piersiowej, brzuchu, nogach.
Spuścił głowę i oparł dłonie na ścianie prysznica. Czuł jak kropelki wody, ześlizgują się z jego kruczoczarnych włosów, spadając na podłogę tuż przed jego stopami. Nadal czuł ogromny ból czaszki. 

Zbyt dużo pił od paru lat, zdawał sobie z tego sprawę. Uważał, że alkohol w tym momencie jest jego jedynym ratunkiem, zapomnieniem na zadane rany, przez kiedyś bliskie mu osoby. Urazy, które niszczyły go od środka. Procentowe trunki, pomagały mu zagłuszyć wewnętrzny krzyk. Ułatwiały mu zasypianie, gdy w środku nocy, budził się zalany zimnym potem, z mokrymi policzkami.
Po umyciu się i zmyciu z siebie odoru alkoholu, wyszedł z kabiny.
Po chwili stał już ubrany, jak nowo narodziny. Tylko jego twarz była blada i mógł dostrzec sińce pod swoimi oczami, w których był ogrom bólu. Tylko to zdradzało jego nie wyspanie, kaca i zranioną dusze. Spojrzał jeszcze raz w swoje odbicie, dostrzegł wyćwiczony uśmieszek i lód w swoim spojrzeniu. Oczesał włosy, dając na nie żel i wyszedł, pozwalając opaść swoim kosmykom na jeden bok.
Spojrzał do sypialni, wyglądała tak jak ją zostawił, żadnego znaku Amandy, ruszył w dół.

Wszedł do kuchni, czując zbawienny zapach porannej kawy, spojrzał na zegar w salonie 12:30. 
Dostrzegł burze niebieskich włosów wystających spod blatu, po chwili stała na przeciwko niego Amanda.



 Na widok dziewczyny poczuł ciepło wewnątrz siebie, które nie doświadczał od tak dawna.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się do niej szczerze.
- Cześć, jak tam nocne latanie? - zaczęła się śmiać, na co złapał się za głowę.
- Ciszej. - usiadł na krześle, przy stole kuchennym - Jakie latanie?
- A no, wryłeś mi się w nocy do łóżka, odruchowo cie zwaliłam z niego. - spojrzała na niego rozbawiona - No i chyba mnie polizałeś po policzku, ale tego pewna nie jestem. - zauważył, że powiedziała dość poważnym tonem, już wiedział jak pojawiły się siniaki na jego ciele.
- Co zrobiłem? - wlepił swoje spojrzenie w dziewczynę - Rany boskie przepraszam cie, trochę za dużo wypiliśmy, graliśmy z chłopakami i - nagle przerwał, przypominając sobie zadanie, które dostał od Asha - zrobiłem coś jeszcze?
- Nie chyba, tylko to co ci powiedziałam. - dostrzegł, że dziewczyna coś ukrywa.
- Na pewno? 
- Tak - podała mu kubek z kawą, na co uśmiechnął się wdzięcznie.
- Ratujesz mi życie, dziękuje. - wziął kubek i upił łyk - naprawdę cie przepraszam, kompletnie nic nie pamiętam. - przeczesał swoje, za długie już kosmyki kruczoczarnych włosów - Zrobiłem z siebie pewnie idiotę. - spojrzał na nią zażenowany. 
- Spokojnie, nic się nie stało, ale na przyszłość, nie wyparowuj do mojego łóżka, daj się wyspać. - dziewczyna usiadła na przeciwko niego, pijąc swój napój, spoglądając znad kubka w jego oczy.
- To się nie powtórzy, naprawdę cie przepraszam. Dam ci się wyspać, rano będę cię dopiero nawiedzał, ale ostrzegam, bo lubię spać nago. - zaśmiał się - Przez najbliższe 3/4 dni jesteśmy w hotelu, wiec masz spokój. - upił kolejny łyk kawy.
- No to jest nas dwoje - zauważył rozbawienie na jej twarzy
- Będzie ciekawie. - pomyślał, bawiąc się swoim kubkiem. 
- Kiedy będziemy mogli się wmeldować?
- O 14 tak myślę. - sączył napój, zrobiony przez niebieskowłosą - Powinnaś być baristą, jedna z najlepszych kaw jakie piłem! - zaczął szczerze zachwycać się napojem.
- Przesadzasz, zwykła kawa, ale dziękuje - zauważył jej uśmiech, odwzajemnił go.
- W ogolę jak się czujesz? - spojrzał na nią uważanie - Dziś mamy się zgłosić do ośrodka, będą nas osobno wypytywać itp. - popatrzył na nią poważnie- Mam nadzieje, że o zajściu w nocy nie wspomnisz.
- Spokojnie, głupia nie jestem, zresztą to nic takiego - westchnęła - Wole być nawiedzana w nocy, niż spędzić choćby minute w ich placówkach. - niesmak jej słów, był wyczuwalny po drugiej stronie stołu, wziął kolejny łyk czarnej cieczy.
- To dobrze, a jak się czujesz z tym wszystkim? - dokończył swoją kawę i spojrzał z utęsknieniem na pusty kubek.
- Jakoś, zajmujecie mi tyle czasu, że nie mam chwili, aby się zastanawiać nad czymkolwiek. - blady uśmiech, wypełzł na twarz dziewczyny - To nawet dobrze, dziękuje za to co dla mnie robicie, co ty dla mnie zrobiłeś. - odwrócił wzrok, pod wpływem tęczówek niebieskowłosej, czuł jakby mógł się w nich zatracić.
Spojrzał kolejny raz, po dłuższej chwili na Amandę i wywrócił oczami.
- Przestaniesz mi kiedyś dziękować? Za taką kawę, to mogę się z tobą ożenić nawet. - zaśmiał się, ale po chwili zbladł rozumiejąc co powiedział, dostrzegł zakłopotanie i lekkie rozbawienie na twarzy dziewczyny- Znaczy wiesz. - westchnął i przejechał dłonią po swoim zaroście - Fajnie by było dostawać taką kawę codziennie i wiesz no, no wiesz o co mi chodzi? - patrzył na dziewczynę przez dłuższa chwile wyczekująco, mógł dostrzec na jej twarzy pełną powagę. Po chwili wybuchnęła śmiechem, dołączył do niej.
- Gdybyś widział swoje zmieszanie. - dusiła się, próbując uspokoić - Rozumiem o co ci chodzi, będziecie wszyscy rano dostawać kawę, no ewentualnie popołudniu, zależy jak wstanę. - nastolatka chichotała jeszcze przez dłuższa chwilę.
- No już się ze mnie nie śmiej - oburzył się.
- Dobra, ja idę robić śniadanie, jajecznica na boczku, cebulce i pieczarkach może być? 
- Rany boskie dziewczyno, serio nie musisz nam robić jedzenia, ale jak chcesz to tak. - zaczął się śmiać kolejny raz tego poranka, na co niebieskowłosa uśmiechnęła się i wstała, podchodząc do lodówki.
- 15 jajek wystarczy? - zauważył jak nastolatka szpera w lodowce, wyciągając produkty, podszedł do blatu.
- Myślę, że tak. - przeczesał swoje kruczoczarne włosy - Pomoc ci w czymś? 
- Mógłbyś pokroić cebule - podała mu jedno, duże warzywo.
Mężczyzna chwycił w dłoń podane mu jedzenie i zaczął nim podrzucać, wziął deskę oraz nóż, ówcześnie obraną pokroił.
- Spisałem się? - spojrzał na nastolatkę, która czekała tylko, aż mężczyzna skończy czynność.
- Pewnie, tylko na przyszłość, jakbyś mógł nie obierać jednej cebuli 15 minut. - zaczęła się śmiać i wzięła od niego deskę, wrzuciła wszystko na patelnie zaczynając robić śniadanie.
- Nie nabijaj się ze mnie. - wysunął dolna wargę i spojrzał na nią smutno, na co wybuchnęła śmiechem.
- Dobra może obudzisz chłopaków co? - odwróciła się do niego znad patelni.
- Po co? Poczują jedzenie to sami przyjdą. - wzruszył ramionami.
- Skoro tak mówisz. - wróciła do robienia jajecznicy - wyciągnij talerze i sztućce.
- Tak jest szefie! - zasalutował.
Mężczyzna ruszył ku szafce, wyciągnął z niej 6 talerzy oraz sztućce, położył zastawę stołową na blacie, a resztę rozłożył na stole.
- Serwetki tez dać? żeby te świnie nauczyły się jeść? - popatrzył na nią rozbawiony.
- Głupiś jest i jak ty mówisz o swoich przyjaciołach, ciesz się, że tego nie słyszą. - chichotała, widocznie rozbawiona całą sytuacją.
- Ależ słyszymy, spokojnie. - poczuł jak czyjaś dłoń uderza w jego potylice - Księżniczko nie przeginaj -
po chwili zobaczył Asha siadającego przy stoję, zajął miejsce koło niego.
- Co tak ładnie pachnie? - basista spojrzał na niebieskowłosą z wyraźnym zaciekawieniem - Młoda co robisz? Tymi zapachami obudziłabyś truposza. - wyszczerzył się do niej.
- Jajecznicę, Andy weź nalej kawy. - dziewczyna odwróciła się do niego z rozbrajającym uśmiechem.
- A co ja jestem? - odparł jeszcze obrażony na  Asha.
- Andy proszę? - spojrzała na niego tymi swoimi niebieskimi źrenicami, jej nie mógł odmówić.
- No dobrze - wstał i podszedł do ekspresu.
- Pantofel. - zaśmiał się basista - reszta zaraz powinna zejść, w całej sypialni tym pachnie.
- Spadaj Ash - zaczął nalewać kawę i układać ją na stole w kubkach, pomijając basistę, uśmiechnął się do niego chytrze.
- A ja? - mężczyzna pokazał mu środkowy palec.




- Masz rączki - usiadł na swoim miejscu i wziął łyka swojego, już drugiego napoju tego dnia.
- Jak z dziećmi, jak po czasie spędzonym z wami będę tyle pic i się tak zachowywać, to błagam niech mnie ktoś zabije. - zaczęła się śmiać niebieskowłosa, mieszając jajecznicę.
Usłyszeli kroki na schodach, po chwili przy stole siedziało już całe BVB.
- Nasza mała robi siadanie! Zostań z nami na zawsze. - wybuchnął śmiechem Jinxx. 
- Zobaczymy czy wam będzie smakować, niech mi ktoś pomoże z tymi talerzami.  
Wstał i ruszył ku dziewczynie. Wziął dwa z owych przedmiotów, a Ash pozostałe, zauważył jak przyjaciel uśmiecha się do niego znacząco, wywrócił oczami na jego wzrok. Po chwili znów siedzieli i zajadali się zrobionym przez dziewczynę śniadaniem.
- W życiu nie jadłem tak dobrej jajecznicy. - odparł z pełną buzią, uśmiechając się do Amandy.



- Dziękuje - odwzajemniła jego gest.
- Boże! Ty wyjdź za mnie i mi gotuj. - Ash spojrzał na nią z uwielbieniem, śmiejąc się przy tym.
- Już dostałam dziś podobną propozycję, muszę odmówić, jestem za młoda, to nie wypada. - dziewczyna wybuchnęła śmiechem i spojrzała rozbawiona na Andyego, który patrzył się zmieszany.
- Ou, ktoś mnie ubiegł, no dobra. - uśmiechnął się do niej Purdy - a kto posprzątał salon? Andy chciało ci się z kacem? Szok. - muzyk wepchnął do buzi kolejną porcje jedzenia.
- Co, jaki salon? - przejechał wzrokiem zdziwiony po przyjaciołach i dziewczynie. 
- To ja - wszyscy spojrzeli na Amandę.
- Co? Dlaczego? Przecież tam był niezły burdel, my go zrobiliśmy wiec nie musiałaś tego sprzątać - odparł do dziewczyny zszokowany.
- Wiem, ale wstałam dość wcześnie, nudziło mi się, no i jakoś chce się wam odwdzięczyć, ale worki ze śmieciami sobie już sami wyniesiecie. - zauważył jak uśmiecha się nieśmiało i wraca do swojego śniadania.
- Jesteś niemożliwa, ale dziękujemy ci. - posłał jej uśmiech wdzięczności - Na przyszłość nie musisz po nas sprzątać, choć to miłe. - odparł jej Jake, na co dziewczyna tylko nieśmiało się uśmiechnęła.
Wrócił do jedzenia swojego śniadania, tak jak i cała reszta. 
Spoglądał co jakiś czas na dziewczynę, uważał że jest niesamowita. Zrobienie śniadania, czy kawy mógł jeszcze zrozumieć, ale posprzątanie syfu jaki zostawili w salonie, który na pewno nie był mały. Ich imprezy, nawet te najmniejsze zawsze kończyły się porozrzucanymi butelkami, szklankami, okruszkami, w każdym możliwym kąciku pomieszczenia. Widział stąd, że salon lśni, czego wcześniej nie zauważył schodząc na dół, był zbyt zmęczony ubiegłą nocą. 
- Dziękujemy młoda - wyrwał go z rozmyślań głos CC. 
Siedział na swoim krześle i widział jak chłopaki podchodzą do dziewczyny, którą zaczęła zmywać naczynia. Odciągnęli ją od blatu i przytulili. 
- Zostaw to i idź odpocznij, my to skończymy - powiedział Ash trzymając ją w ramionach.
Zauważył jak niebieskowłosa wtula się w niego, szczerze uśmiechnięta, była taka radosna, poczuł coś dziwnego, zazdrość? Nie chciał widzieć teraz wyrazu swojej twarzy.




Potrząsnął lekko głową, nie miał zamiaru dłużej się tym przejmować. Na jego oblicze, wypełzła maska obojętności. 


Perspektywa Amandy.

Dziewczyna stała nad blatem i zaczynała myc naczynia, zauważyła już rano, że zmywarka odmówiła posłuszeństwa, dlatego musiała wszystko robić ręcznie. 
Poczuła na swojej tali czyjeś mocne i duże dłonie, po chwili została oderwana od ziemi, na co z jej ust wydobył się pisk, po którym intruz przeniósł ją nieco dalej. Ktoś ją przytulał, tym kimś był CC. Kolejne ramiona oplotły jej ciało, po chwili była w uścisku czterech swoich idoli, którzy stali, przytulali ją dziękując za jej, jak oni to powiedzieli, " dobre serce ". 
- Któż by nie chciał gotować dla takich dzieci? - zaczęła się śmiać - to chyba praca idealna, zapłata tez niczego sobie. - spojrzała na mężczyzn.
Była im wdzięczna, ale nie miała pojęcia w jaki sposób inaczej im to okazać. Chciała po prostu podziękować, ponieważ słowa czasami to za mało. 
Słowa są piękne, lecz to jedynie splecione ze sobą litery, tworzące wyrazy, które natomiast stają się zdaniami, ale mimo wszystko nawet najpiękniejsze i najdłuższe z nich, nie są w stanie równać się z czynami.

Wyplatała się z objęć mężczyzn i z uśmiechem na swojej zmęczonej twarzy, obserwowała jak ruszają, aby skończyć jej wcześniejsze zadanie, wszyscy prócz Asha i oczywiście Andyego, który był zbyt zajęty sobą.
Basista podszedł bliżej niej.
Mężczyzna przygarnął do siebie dziewczynę, zamykając tym samym w swoich objęciach.
- Ciesze się, że cie tu mamy. Na początku mieliśmy obawy, ale okazałaś się - zamyślił się na chwile, nadal trzymając niebieskowłosą w swoich ramionach -  nie wiem jak to ująć Mała - poczuła jak głaszcze ją po włosach.
- Normalna? - zachichotała i mocniej wtuliła się w muzyka, przypominał jej brata, którego straciła wiele lat temu.
- Właśnie tak! - cmoknął ją w policzek, co o dziwo nie przeszkadzało jej.
Mogła poczuć jego mocne, lecz przyjemne perfumy, wydawało jej się, że pachniał podobnie do niego. A może po prostu chciała, żeby tak było? Może chciała żeby nim był?
- Gdy ten tam. - Ash pokazał na zamyślonego Andyego, który siedział na kanapie - będzie cie za bardzo męczył albo będziesz potrzebować rozmowy, przychodź zawsze, nie krępuj się i nie obawiaj Mała. - przytulił ją mocniej i poczuła jak składa na jej włosach delikatny pocałunek, po czym wypuścił ją z ramion i z uśmiechem poszedł do chłopaków. 
Miłe ciepło dotknęło jej serce, lubiła tego człowieka. Nie widziała w nim obiektu westchnień. Nawet gdy jeszcze nie znała osobiście BVB, muzyk budził w niej sympatie, ale bardziej jak przyjaciel, starszy brat.
Podeszła do wokalisty i usiadła na przeciwko niego.
- Już 14, pójdziemy się zameldować? - spojrzała w jego nieobecne oczy, po chwili mogła dostrzec, jakby wrócił do świata żywych.
- Co? A tak, hotel. - odparł szorstko, po czym westchnął i wstał z krzesła. Zauważyła, że jest jakiś dziwny, oschły. - Chodź na górę, trzeba wziąć jakieś ciuchy itp. - ruszyła bez słowa za nim.
- Wszystko w porządku? Wydajesz się dziwny. - zapytała czarnowłosego zamykając drzwi od sypialni.
- Ta - wyciągnął swoja walizkę i spakował do niej jeszcze parę potrzebnych rzeczy, nie racząc jej ani jednym spojrzeniem.
Patrzyła się na wokalistę, obserwując jak jego podróżne pudło stawia mu opór, próbował właśnie wepchać tam kurtkę. Wiedziała, że o czymś jej nie mówi, nie chciała się wtrącać, była tutaj tak naprawdę intruzem, nie miała prawa ingerować w jego życie. Wydawał się nieobecny, smutny, a może lodowaty? Mówią, że oczy to zwierciadło duszy danej osoby, patrząc w jego spojrzenie, czuła ukłucie smutku w swoim sercu. Nie umiała odgadnąć co w nim siedzi. Nie wiedziała czy siedzieć cicho i robić swoje, czy zapytać, spróbować z nim porozmawiać.
Wybrała tą drugą opcje.




(...)


Za wszystkie komentarze pod poprzednim postem dziękuję! <3.


I mamy kolejny rozdział!
Mało się w nim raczej dzieje, ale chciałam zrobić przerwę od dram, płaczu, wprowadzić więcej śmiechu itp.
Mam nadzieję, że mimo wszystko się podoba.

Przepraszam za wszystkie literówki itp. Chciałam go szybko dodać, bo niedawno (o 17) wróciłam do domu, a ogólne poprawianie rozdziału zwykle zajmuje mi cały dzień (do rozdziału 12, wszystkie były pisane bez polskich znaków, wiec musiałam tutaj je wprowadzić itp.) a dzisiaj tylko 2 godziny XD.


Co sądzicie o nowym kolorze włosów Andyego? Najśmieszniejsze, że wczoraj sama się zafarbowałam na jaśniejszy blond niż mam, miała być platyna, nie wyszło aż tak dobrze jak u Andyego XDDDD.



Czekam na wasze opinie w komentarzach :)

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :)
    Opis jajecznicy - aż się głodna zrobiłam.
    Andy zazdrosny... Ciekawie.
    Mi akurat żadne literówki nie rzuciły się w oczy, więc raczej ich nie ma.
    Nowy kolor włosów Andy'ego - osobiście wolę go w czarnych.
    Ja też mam blond włosy, ale nieco ciemniejsze niż te co do doczepienia na wesele... Teraz nie wiem czy eksperymentować z rozjaśnieniem skoro nie zawsze wychodzi.
    Pozdrawiam, zapraszam do mnie i czekam na next <3
    P.S. Piszę jeszcze raz, bo poprzedni mi ucięło w połowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej dziękuję <3.
      Wiesz, ja rozjaśniałam tylko dlatego, że robię sobie pudrowy róż na głowie XD. Wiec kupiłam najtańszą farbę, aby jedynie zniknęły odrosty i kolor był w miarę zrównany. Możesz kupić farbę z Syossa, zawsze jak wyjdą lekko żółtawe, możesz zrobić fioletową płukankę ;).
      Na pewno wpadnę, jak tylko znajdę czas! :)

      Usuń
    2. Dzięki za radę, ale chyba jednak na ten moment nie będę farbować włosów. Zmieniłam styl grzywki i teraz aż tak się to nie rzuca w oczy.
      Czekam na odwiedziny ;)

      Usuń
  3. Tak, wiem, mam zajebisty refleks. Moja nauczycielka wf-u to potwierdzi. Przepraszam.
    Ashley taki słodki <3 Uwielbiam go, najchętniej bym go wytarmosiła za policzki (albo coś innego).
    O, czyżby Andy był zazdrosny? Jak uroczo ^.^
    Czekam na next (i skomentuję go od razu, jak się pojawi!)
    Take care,
    Rebel Yell

    OdpowiedzUsuń