- "When everything turns to grey
I still see you."
- Nie wejdę tam. - odparła smutno.
Spojrzał na nią, nie płakała, w jej oczach dostrzegł pustkę, pomieszaną ze smutkiem.
Odsunął ją trochę od siebie i spojrzał głęboko w jej oczy.
- Jeżeli nie chcesz, nie musimy, możemy wrócić do hotelu, wystarczy tylko jedno twoje słowo. Pamiętaj, że jestem przy tobie i nie zostawię cię z tym samej.
W niebieskich źrenicach dziewczyny widział przerażający ból, gładził ją po błękitnych kosmykach jej włosów, sięgających do ramion.
- Czemu to musi być takie trudne? - zauważył, że zapytała samą siebie.
- Jeśli zdecydujesz się tam iść i pożegnać z nimi, pójdę z tobą, jeżeli jednak będziesz wolała wrócić do hotelu, tez będę przy tobie. - uśmiechnął się lekko do dziewczyny dodając otuchy, patrzył ciągle w jej źrenice.
- Czemu to musi być takie trudne? - zauważył, że zapytała samą siebie.
- Jeśli zdecydujesz się tam iść i pożegnać z nimi, pójdę z tobą, jeżeli jednak będziesz wolała wrócić do hotelu, tez będę przy tobie. - uśmiechnął się lekko do dziewczyny dodając otuchy, patrzył ciągle w jej źrenice.
- Dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - zamilkła na chwilę i poczuł jak się w niego wtula, oparł głowę na jej włosach, po chwili spojrzała mu w oczy - Muszę to zrobić, inaczej sobie nie wybaczę.
- Ok, chodź. - objął nastolatkę ramieniem, dodając otuchy i ruszyli miedzy wielkimi, żelaznymi, cmentarnymi drzwiami.
Szli po szaro-ceglanej ścieżce, nadal obejmował dziewczynę.
Mijali różnej wielkości groby, ozdobione w przeróżne kwiaty, świeczki, lampiony.
Pomyślał, że wyglądało to zupełnie inaczej niż w Ameryce. Mógł dostrzec, że tam było wszystko bardziej estetyczne, tutaj natomiast było więcej.. Wszystkiego.
Mijali różnej wielkości groby, ozdobione w przeróżne kwiaty, świeczki, lampiony.
Pomyślał, że wyglądało to zupełnie inaczej niż w Ameryce. Mógł dostrzec, że tam było wszystko bardziej estetyczne, tutaj natomiast było więcej.. Wszystkiego.
Widział ludzi modlących się przy grobach, inni sprzątali, zapalali znicze, wyrzucili stare kwiaty, dając nowe.
Stanęli opierając się o wielki dąb.
Parę metrów przed sobą mogli zauważyć księdza, żałobników i trumny.
Słyszeli każde słowo wypowiedziane przez duchownego, dzieliły ich ledwie 3 nagrobki, wiedział, że dziewczyna nie chce podchodzić bliżej.
Mógł dostrzec plotkujące starsze panie, patrzące w ich stronę.
Drobna istota płakała w jego ramionach, nie odwracając wzroku od dwóch brązowych trumien.Ksiądz wypowiadał słowa, których on nie mógł zrozumieć.
Parę metrów przed sobą mogli zauważyć księdza, żałobników i trumny.
Słyszeli każde słowo wypowiedziane przez duchownego, dzieliły ich ledwie 3 nagrobki, wiedział, że dziewczyna nie chce podchodzić bliżej.
Mógł dostrzec plotkujące starsze panie, patrzące w ich stronę.
Drobna istota płakała w jego ramionach, nie odwracając wzroku od dwóch brązowych trumien.Ksiądz wypowiadał słowa, których on nie mógł zrozumieć.
Gładził dziewczynę po włosach, która zanosiła się nowymi falami płaczu, jak wtedy gdy znalazł ją w parku.
Było mu jej okropnie żal.
Wiedział, że niewiele może zrobić, przycisnął jej twarz do swojej klatki piersiowej i mocniej przytulił. Miał nadzieje, że cała ceremonia skończy się niedługo. Nie wiedział ile to trwało. Zauważył jak mężczyźni spuszczają trumny do jednego, dużego grobu.
Poczuł jak dziewczyna odwraca wzrok i obejmując go, wtula się mocniej, czuł jak cała drży od płaczu. Gładził jej włosy i plecy.
Nie wiedział ile tak trwali, ale dostrzegł jak grób przed nimi opustoszał, nie było już ludzi, księdza, mężczyzn w czarnych garniturach. Widział tylko dziurę w ziemi i wiele przeróżnych wiązanek kwiatów koło grobu.
Wiedział, że niewiele może zrobić, przycisnął jej twarz do swojej klatki piersiowej i mocniej przytulił. Miał nadzieje, że cała ceremonia skończy się niedługo. Nie wiedział ile to trwało. Zauważył jak mężczyźni spuszczają trumny do jednego, dużego grobu.
Poczuł jak dziewczyna odwraca wzrok i obejmując go, wtula się mocniej, czuł jak cała drży od płaczu. Gładził jej włosy i plecy.
Nie wiedział ile tak trwali, ale dostrzegł jak grób przed nimi opustoszał, nie było już ludzi, księdza, mężczyzn w czarnych garniturach. Widział tylko dziurę w ziemi i wiele przeróżnych wiązanek kwiatów koło grobu.
- Poszli już. - nadal ją gładził, niebieskowłosa odsunęła się od niego.
Nadal płacząc, ruszyła bez słowa w stronę grobu, szedł za nią w pewnej odległości.
Zauważył jak runęła blisko pochówku swoich rodziców na kolana i zaczęła płakać.
- Dlaczego.. - usłyszał jej szept, ukląkł koło niej i przytulił do siebie, masował jej plecy dłonią powoli. - Dlaczego odeszliście? - szepnęła w wykopaną dziurę, w której mógł dostrzec dwa drewniane pudła.
Po dłuższej chwili w bezruchu, dziewczyna wstała, zrobił to samo i przyglądał się jej.
Zrobiła znak krzyża, wzięła garść czarnej ziemi nieopodal grobu i rzuciła w dol, usłyszał charakterystyczny dźwięk odbijającej się ziemi od trumien.
- Żegnajcie, zawsze będę was kochać - mógł wyczuć zal połączony z ogromnym smutkiem w jej głosie, niestety nie rozumiał jej słów.
Spojrzała na niego tym pełnym bólu wzrokiem.
- Możemy już stad iść? Proszę, nie wytrzymam dłużej. - rozpłakała się znowu, wziął ja w swoje ramiona i odszedł na bok, grób zniknął z zasięgu ich wzroku.
Obejmując dziewczynę, ruszył w stronę wyjścia ze cmentarza.
Perspektywa Amandy.
Cały moment od przyjścia na cmentarz, aż do wyjścia pamiętała jak przez mgle. Chciała zapomnieć o tym co ja spotkało. Czuła przeogromny ból w środku, rozdzierający ją we wszystkie strony, raniący swoimi kolcami jej dusze.
Zauważyła, że zaczęło się ściemniać, Andy prowadził ja do parku nieopodal cmentarza.
Usiedli na ławeczce, automatycznie wtuliła się w bruneta, nie obchodziło ją, że znają się dobę, że jest jej idolem i ze zwyczajnie nie wypada, potrzebowała go teraz.
Trzymała skrawek jego koszuli, łkając.
Biła się z własnymi myślami, była zła na siebie. Miała nie płakać przy tym mężczyźnie, nie chciała pokazywać jaka jest słaba w tym momencie, słaba od wczoraj.. Chciała żeby to był tylko zły sen, lecz wiedziała, że może sobie o tym tylko pomarzyć.
Poczuła jak jej gardło zaciska się.
Widziała czarne plamy przed oczami, po jej ciele zaczęły przechodzić silne dreszcze. Odsunęła się od mężczyzny, jego obraz przed jej oczyma rozmywał się.
- A-Andy.. - zobaczyła przerażone oczy bruneta, poczuła jak spada,uderzyła o ziemie i poczuła przeszywający jej przedramię oraz dłoń ból, później widziała już tylko ciemność.
Usłyszała jakieś rozmowy, jej powieki były zbyt ciężkie, aby mogła je unieść i przywitać się ze światem.
- Często się to zdarza? - zapytał jeden z głosów.
- Od wczoraj już drugi raz, wcześniej nie mam pojęcia. Kiedy się obudzi? - rozpoznała lekką chrypkę Andyego, czuła w jego głosie niepokój.
- Miejmy nadzieje, że niedługo. Zrobiliśmy wszystkie badania, daliśmy jej środki uspokajające, ponieważ dostała drgawek podczas jednego z badań. Pańska przyjaciółka miała atak paniki, zważywszy na dane nam przez Pana informacje, to normalne. Przepisałem jej leki na uspokojenie, jak się obudzi, proszę mnie zawołać, zbadam ją, dam wam receptę i wypuszczę do domu. Nie ma sensu jej tu trzymać, skoro nic jej nie dolega.
- Dziękuję - usłyszała ulgę w głosie Andyego, później dźwięk zamykanych drzwi i poczuła chłodna dłoń na swojej, wokalista splótł ich dłonie ze sobą.
Czuła jak mężczyzna gładzi delikatnie jej palce, odwzajemniła jego uścisk.
Próbowała znów otworzyć oczy, tym razem się udało. Została oślepiona przez biel pomieszczenia, podniosła rękę do oczu i je przetarła.
- Boże. w końcu.. - usłyszała głos ulgi mężczyzny, spojrzała na niego, podnosząc się trochę na łokciach i siadając na łóżku, nadal czując jego miły dotyk.
- Przepraszam, przeze mnie masz same zmartwienia, jakbyś już pewnie nie miał zbyt dużo na głowie. - westchnęła smutno i zakryła dłonią twarz - Wiesz co? Zostaw mnie tutaj w Warszawie, ja sobie jakoś poradzę. Zbyt dużo masz problemów ze mną, masz swoje życie, ja tylko zawadzam, no idź już. - głos jej się załamał, w duszy miała nadzieje, że jednak jej nie posłucha.
- Ale pierdolisz głupoty, zaraz serio mnie zdenerwujesz - usłyszała jak mężczyzna westchnął - spójrz na mnie - nie mogła tego zrobić, chciało jej się kolejny raz płakać.
Poczuła jak silna i duża dłoń mężczyzny, delikatnie oplata jej nadgarstek, po czym zabiera jej rękę z twarzy, nie puszczając kładzie na jej kolanach, gładząc jej palce, zauważyła dlaczego jej druga dłoń stawiała opór, miała na niej bandaż.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, no przepraszam cie bardzo, ale obiecałaś nam gotować, za jedzenie zrobię wszystko. Opiekowanie się tobą, no cóż, to będzie czysta przyjemność, o ile dostane pierogi. - zobaczyła jego szczery i zmartwiony uśmiech - No weź, chyba nie zostawisz swojego ukochanego, uwielbianego zespołu i najprzystojniejszego wokalisty na świecie? - poruszył śmiesznie brwiami, na co lekko się zaśmiała, zobaczyła uśmiech na jego twarzy.
- No dobrze, ale nie wiem jak ci dziękować. - wyciągnęła do niego ręce jak dziecko, na co mężczyzna automatycznie ją przytulił, westchnął z ulga, jakby bał się jej stracić? Nie wiedziała tego. - Co mi zrobiłeś w rękę?
- Ja? Poleciałaś na ławce tak, że z niej spadłaś, tak feralnie, na owa rąsie i z pierogów nici. - spojrzał na nią z wyrzutem, ale po chwili zaczął się śmiać, odwzajemniła jego gest - Dobra ja idę po lekarza, siedź tu, nie wstawaj, nie ruszaj się, nie spadnij, jedna stłuczona rączka wystarczy. - uśmiechnął się, po czym wyszedł, została sama ze swoimi myślami.
Wiedziała, że od teraz jej życie się zmieni, nie miała już rodziców, ale zyskała przyjaciela, który to prawda był jej idolem od paru lat, którego podziwiała, codziennie śledziła nowe informacje o nim i zespole w internecie, ale przyjaciela. Osobę, której zawdzięcza wiele, a to dopiero początek.
Nie mogła się załamywać, płakać, wpadać w ataki paniki, przeżyła dwie tragedie w przeciągu 10 lat, z czego jedną wczoraj, ale musiała żyć. Wiedziała, że tego by chcieli jej rodzice i Michał. Musiała się wziąć w garść.
Do sali wszedł Andy z mężczyzną w białym kitlu, na jej oko po 40.
- Jestem Andrzej Szopen, zbadam Panią. Przepisałem już leki, które proszę brać codziennie rano i wieczorem przez miesiąc, później jedynie gdy poczuje pani, strach bądź panikę. Pani przyjaciel ma receptę. - kiwnęła głową, dając do zrozumienia, że rozumie.
Mężczyzna dość szybko ją zbadał. Rozmawiali jeszcze chwile, instruując bardziej Andyego, niż ją co ma robić w razie powtórzenia się ataków, ale ona wiedziała, że już ich nie będzie, nie mogła sobie na nie pozwolić.
Płacz?
Tylko w nocy, chciała zacząć nowe życie, odwdzięczyć się chłopakom, Andyemu za to co dla niej zdecydował się zrobić.
Zanim się obejrzała siedzieli już w taksówce w drodze do hotelu.
Mężczyzna trzymał na kolanach małą siateczkę z lekami dla niej. Kłócili się przed apteka kto zapłaci, ale w końcu musiała odpuścić, orientując się, że nie ma ani grosza. Owszem miała kartę kredytową swoich rodziców, ale nie miała pojęcia czy działa. Wiedziała, że musi to sprawdzić, gdy nadarzy się okazja.
- Andy, która godzina? - spojrzała na niego ziewając, uprzednio zakrywając usta dłonią. Zauważyła, że mężczyzna uśmiecha się do niej słodko.
- 23:20. - odparł ze spokojem.
- Co? - spojrzała na niego zdziwiona - dopiero było tak wcześnie.. Spóźniliśmy się.
- Nie panikuj, dzwoniłem do Asha. Spakował mnie już zapewne, twoją walizkę ciągle mam przy sobie, wiec za jakieś 5 minut dojedziemy, chłopaki już będą w holu, jedziemy trochę później nic się nie stało. - na jego informacje westchnęła z ulga i oparła się ramię czarnowłosego.
Dziwiła się sobie, że czuje się przy nim aż take swobodnie, w końcu po tym co ją spotkało, był jej idolem, pierdolonym Andym Biersackiem, nie była fangirlsem, ale uwielbiała BVB, szanowała ich i ich twórczość.
- Chyba się do niego przyzwyczaiłam. - odparła w swoich myślach.
Zajechali pod hotel, wokalista zapłacił taksówkarzowi, po czym oboje wysiedli.
Ku jej zdziwieniu ruszyli od razu do tylnego wejścia. Spojrzała pytającego na Andyego.
- Fani są przy głównym wejściu, kocham ich, ale jestem cholernie zmęczony, ty pewnie tez, chłopaki się nimi zajmują. - pokazał jej na 4 mężczyzn dających autografy, których wcześniej o dziwo nie zauważyła. Coś jej nie pasowało, spojrzała na Asha, który pozował właśnie do zdjęcia z rogiem JEDNOROŻCA na czole!
Wybuchnęła śmiechem, przez co Andy musiał zasłonić jej usta swoją dłonią, aby nikt ich nie usłyszał. Poczuła jego delikatną skóre na ich wargach i policzkach, woń papierosów i lawendowego żelu pod prysznic, doszłą do jej nozdrzy, weszli do hotelu.
- Rany boskie, widziałeś Asha? - spojrzała na mężczyzne dusząc sie od śmiechu, Andy nie pozostawał jej dłużny.
- To jego róg. - próbował powiedzieć poważnym tonem, ale wyczuła jak próbuje powstrzymać kolejną salwę śmiechu - zapytam się czy ci pożyczy, do twoich włosów, wyglądałabyś perfekcyjnie Smerfetko, ale nie wiem, bo ponoć on z nim śpi.
- Odwal się, ja jestem poszkodowana, jeszcze mi róg potrzebny, weź. - ruszyli w stronę holu śmiejąc się w najlepsze, przez chwile dziewczyna zapomniała o smutku.
- Zostaniesz tu chwilkę? Z 10 minut, przydałoby się żebym jednak do nich wyszedł, no wiesz czekali tyle. - spojrzał na nia z nadzieja w oczach i uśmiechem.
- Pewnie, leć. - uśmiechnęła się szczerze - ja tu poczekam. - usiadła na jednym z foteli, mężczyzna postawił koło niej jej walizkę po czym z uśmiechem na ustach wyszedł przed hotel.
Obserwowała jak wita się z fanami i..
- O rany boskie. - powiedziała do siebie.
Andy zabrał róg Ashowi i ubrał sobie na głowę, zaniosła się nową fala śmiechu.
Nagle odwrócił się do niej i pomachał, odmachała mu, po czym wrócił do robienia sobie zdjęć z fanami i rozmowy.
Wiedziała, że gdyby nie to co się stało, zapewne dzisiaj byłaby wśród tych osób, stojąc możliwe, że przez wiele godzin, w tym upale tylko po jedno zdjęcie z każdym z nich. Cieszyła się, że Andy i cały zespół ma taki stosunek do fanów. Patrzyła na wokalistę, widać było po nim zmęczenie, ale nadal rozmawiał z nimi. Mogła dostrzec jego szczerą radość.
Po chwili chłopaki zaczęli wchodzić do hotelu śmiejąc się. Zauważyła, że muzyk został jeszcze przed budynkiem.
Mężczyźni podeszli do niej, spieła się troche.
Rozmawiała z nimi juz, ale tylko rano, przy śniadaniu. Mimo, że miała z nimi spędzić najbliższe dni, nadal była ich fanką.
- Co tam młoda, co ci się stało? - spojrzała na CC, który wraz z reszta opadł na kanapę koło niej.
- Nic, mały wypadek. - uśmiechnęła się do niego szczerze - od której tam staliście?
- Andy ci się stał. - zaśmiał się - A z godzinę, ci fani są niesamowici, powiedzieli nam, że czekali od rana! Rozumiesz!? Od rana! A jest 22. - rozumiała to doskonale, sama nie raz podobnie wyczekiwała, aby moc zamienić choc słowo ze swoimi idolami.
- Jakby nie to wszystko, to pewnie ja też bym tam była, wiec to rozumiem. - uśmiechnęła się do nich blado - ale coś mało ich, - spojrzała na grupkę ludzi liczącą około 10 osób.
- Powiedzieli, że większość zrezygnowała o 20 - westchnął Jinxx - szkoda, że nie wyszliśmy wcześniej, ale nie było czasu, musieliśmy załatwiać pewne sprawy i byliśmy na wywiadzie, no nic trudno i tak wiekszość z nich zobaczymy w Krakowie. - zaśmiał się - Powiedzieli, że mają bilety i z samego rana tam jadą, kocham tych ludzi. - uśmiechnełą sie do niego i spojrzała na Asha, który siedział o dziwo cicho.
- A temu co? - zapytała się muzyków.
- Andy wziął mi mój róg! - odpowiedział za nich sam Ash, głosem oburzenia.
- No ale przecież zaraz wróci tak? - popatrzyła na mężczyzne, próbując się nie śmiac - dorosły facet, a jak dziecko.
- Słyszałem! No dzięki, ale to mój róg. - zrobił podkówkę z ust.
- Już idzie twój róg! - spojrzeli w stronę drzwi, przez które wszedł Andy.
Mężczyzna podszedł do nich i stanął za kanapą, położył dłonie na jej ramionach, zdziwiła się lekko jego gestem.
Spojrzała w górę na mężczyznę i wybuchnęła śmiechem, na co CC, Jinxx i siedzący cicho do tej pory Jakenie pozostawali jej dłużni.
- O co wam chodzi? Źle mi w nim? - wokalista przeszedł się przed nimi jak rasowy model.
- Nie kręć już tak tyłkiem, oddaj mi mój róg! - wrzasnął na niego wściekły Ash
- Już, już nie denerwuj się - wokalista rzucił w stronę basisty owy przedmiot, na co drugi z mężczyzn przytulił różowy, pluszowy róg.
- Moje dzidzi, nie oddam cie juz.
- Ja pierdole z kim ja żyje - wokalista zakrył twarz dłońmi.
Dziewczyna tylko przyglądała się całej sytuacji i zanosiła nowymi falami śmiechu. Czuła, że te "wakacje" z nimi, będą niezapomniane, nie myliła się w późniejszym czasie.
- Smerfetka! Nie śmiej się już tak ze mnie, to moje dziecko, dostałem go od... em nieważne, ale jest ważny i odkąd należysz do tej - ash przejechał ręką po muzykach - rodzinki zespołowej, to pamiętaj, nie tykać!
- Oczywiście Ash - zaśmiała się dziewczyna - A on jest pluszowy?
- Tak, spie z nim. - rozmarzyl sie basista, dziewczyna nie wytrzymała i znow wybuchneła śmiechem.
- A weźcie mnie zostawcie, idę do autokaru, walcie się. - Ash wstał i ruszył ku tylniemu wyjściu, wziął po drodze jedna z czarnych walizek stojących w holu - Spakowałem twoją. - odparł juz normalnie do Andyego.
- Dziekuje stary. - poklepał basistę po plecach, tamten po chwili zniknał za drzwiami.
- Zapowiada się ciekawa podróż z wami, tu zawsze tak? - zapytała mezczyzn.
- Przeważnie, zależy ale lepiej nie dotykaj tego rogu, bo cie pogryzie. - zaśmiał się do niej Jake, co odwzajemniła.
- Ash czy róg?
- Oboje - odpowiedział jej Jake, który dotąd siedział cicho, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Dobra dzieci czas jechać. - zwrócił się do nich Andy, reszta wstała wraz z nią i ruszyli ze swoimi walizkach ku tylnemu wyjściu.
Wyszła na zewnątrz, wokalista wziął od niej walizkę i wpakował do autokaru, wszyscy powoli już weszli, ona jako jedyna stała i wpatrywała się w krajobraz Warszawy, miała zostawić to miasto, swoje dotychczasowe życie i nie miała pojęcia kiedy tu wróci.
Tylko, że jej dotychczasowe życie skończyło się wczoraj wraz ze śmiercią rodziców.
Są wakacje, ma dwa miesiące nic nie robienia, nie miała tu znajomych i tak zapewne wróci za 2 tygodnie tak jak planowali. Jednakże, patrzyła na to miasto, jakby żegnając się z nim.
Poczuła dotyk obcych dłoni na swoich ramionach, ktoś za nią stał, odwróciła się gwałtownie i zobaczyła niebieskie, rozbawione tęczówki wpatrzone w nią.
- Wystraszyłeś mnie. - położyła dłoń na swoje serce i spojrzała z pretensją na bruneta.
- Oj no, mogłaś nie odpływać, wszystko okej? - zapytał ją Andy z troską.
Rzadko widziała jego lodowate spojrzenie w stosunku do niej, które tak często stosował do innych, teraz tez go nie dostrzegła.
- Dziwny człowiek. - pomyślała. - Tak, jest dobrze, o ile można tak nazwać to co teraz czuje. Nie potrafię tego określić, chyba " dobrze " to zbyt mocne słowo, ale dzięki tobie, dzięki wam jest ok.
- Ciesze się, a teraz zapraszam do innego świata. - pokazał jej na autokar - wchodzisz i żyjesz tam przez najbliższe dni z 5 facetów, no plus kierowcy, na własna odpowiedzialność moja droga! - zaczął się śmiać i poczuła jak lekko pchnął ją w stronę tourbusu.
Spojrzała na Warszawę.
- Nara okropny świecie - dodała cicho sama do siebie po polsku i weszła pewnym krokiem do autokaru.
Usłyszała jak Andy zamknął za nimi drzwi. Dostrzegła chłopaków stojących na środku, jak przypuszczała salonu.
Rozejrzała się po otaczającym ja pomieszczeniu.
Przed sobą widziała wielką, czarną kanapę, mogąca pomieścić spokojnie z 10 osób, ogromną plazmę, podłączone do niej kino domowe, szafki z filmami i płytami, zauważyła sporo miejsca miedzy kanapa, szklanym stolikiem a owym telewizorem. Po lewej dostrzegła przejście do kuchni, nie mogła z tej odległości zobaczyć wiele, ale widziała, że jest biała i dość dobrze wyposażona. Dalej kolejne drzwi z napisem wc i obok nich kolejne ze znakiem prysznica. Następnie dostrzegła, wielkie czerwono-czarne schody na górę, jak przypuszczała do części sypialnianej.
Wszystkie pomieszczenia, które zdążyła zobaczyć na dole, były urządzone w modnym stylu i o dziwo jak na 5 facetów, było tu dosyć czysto.
Andy stanął koło niej, dotknął ją lekko w ramie i przytulił bez skrępowania, odwzajemniła jego gest
Przed sobą widziała wielką, czarną kanapę, mogąca pomieścić spokojnie z 10 osób, ogromną plazmę, podłączone do niej kino domowe, szafki z filmami i płytami, zauważyła sporo miejsca miedzy kanapa, szklanym stolikiem a owym telewizorem. Po lewej dostrzegła przejście do kuchni, nie mogła z tej odległości zobaczyć wiele, ale widziała, że jest biała i dość dobrze wyposażona. Dalej kolejne drzwi z napisem wc i obok nich kolejne ze znakiem prysznica. Następnie dostrzegła, wielkie czerwono-czarne schody na górę, jak przypuszczała do części sypialnianej.
Wszystkie pomieszczenia, które zdążyła zobaczyć na dole, były urządzone w modnym stylu i o dziwo jak na 5 facetów, było tu dosyć czysto.
Andy stanął koło niej, dotknął ją lekko w ramie i przytulił bez skrępowania, odwzajemniła jego gest
- No to Smerfetko, witamy w naszym i również twoim domu, przez najbliższe dni! - prawie krzyknął.
Ujrzała uśmiechy na twarzy reszty muzyków, odwzajemniła je. Była szczerze szczęśliwa, choc przez ten krótki moment czuła, że jednak kogoś ma. Przyjęli ją z entuzjazmem, o którym nawet nie marzyła. Poczuła jak brunet przytula ją mocniej, zauważyła jak nachyla się ku niej i wyszeptał, tak żeby tylko ona usłyszała jego słowa.
- Witaj w domu malutka - poczuła jego oddech na swojej szyi, miło łaskoczący płatek jej ucha, zadrżała.
(...)
No i mamy 6 XD.
Jak się podoba? Jestem miło zaskoczona statystykami <3
Kolejny rozdział powinien być za tydzień, o ile ŚDM się skończą i nic nie jebnie w Krakowie XD.
Przeczytałeś? Zostaw po sobie znak.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMotyw z rogiem jednorożca - super. Szkoda, że nie mogłaś zobaczyć jak się uśmiechałam do telefonu czytając i tym...
Nadrobiłam wczoraj poprzednie rozdziały i muszę przyznać, że bardzo ciekawa i oryginalna fabuła. Z chęcią będę czytać.
Pozdrawiam i czekam na next :)
P.S. Rebel Yell należą się podziękowania - to ona poleciła mi ten blog ;)
Ojej, miło mi, że się podoba <3.
UsuńRebel Yell zawsze mnie popędza w dodawaniu rozdziałów XD.
Ogólnie opowiadanie mi się spodobało i zainteresowało mnie. Aczkolwiek... jest dużo dziwnych wątków, np. przekazanie Andy'emu tak szybko praw do opieki nad Amandą, albo kwestie załatwiania pogrzebu... No nie wiem, takie naciągane to jest, ale wiem, co Tobą kierowało. Wiadomo, że każdy chce, aby akcja jak najszybciej była popchnięta do przodu, opisywanie załatwiania tych wszystkich formalności musiałoby być nudne... Choć nie ukrywam, że to po prostu dodałoby wiarygodności temu opowiadaniu. Ja bym na przykład wolała, żeby Andy ją porwał i uratował od tego ośrodka wychowawczego :D Ale to Twoje opowiadanie, a to tylko moja wyobraźnia :)
OdpowiedzUsuńDruga sprawa to powtórzenia i ,,słowotok" bohaterów. Dialogi mogłyby być bardziej rozbudowane i przerywane jakimiś ,,westchnięciami", ,,uśmiechami", ,,drapaniem po głowie" czy ,,wypowiadaniem z roztargnieniem". Wydaje mi się, że tak by się lepiej po prostu czytało.
To są wskazówki, które ktoś kiedyś mi dał i tylko tyle. A po za tym opowiadanie ma w sobie jakiś pomysł i jestem ciekawa, jak dalej się rozwinie. Pisz dalej! Masz kolejnego czytelnika ;)
Bardzo dziękuję za uwagi :). To moje pierwsze opowiadanie, także wiem, że nie jest idealne, choć na osobę z dysleksją, chyba nie jest aż tak źle XD. Co do pogrzebu to ogólnie takie załatwienia trwają ok. 2/3 dni, ale myślę, że w jeden to nie jest aż tak bardzo naciągane. Wiem, że cała sprawa z prawnym opiekunem itd. już jest, ale nie chciałam robić tego wątku na pół opowiadania XD. Jeszcze raz dziękuję, za wszystkie uwagi :)
UsuńTak, nareszcie Rebel skomentuje rozdział! O Boże, ja to mam zapłon...
OdpowiedzUsuńAch, ten osiedlowy monitoring... Grażyny nawet na pogrzebie muszą ludzi obgadywać.
Ashley z tym rogiem jednorożca wygrał życie XD
Wiem, strasznie wyczerpujący komentarz, ale następnym razem będzie lepiej, więc DAWAJ NEXT!
Take care,
Rebel Yell