Na dole bardzo ważna notka!
Głównie dla fanów MCR
Rozdział dedykowany Łukaszowi, żeby się już nie obrażał :D
Perspektywa Andyego.
Mężczyzna wraz z niebieskowłosą stał przed brama prowadząca do mieszkania dziewczyny.
Otaczało ich Polskie dość zamożne osiedle.
Przed blokiem dostrzegł bawiące się dzieci na placu zabaw.
Nie wierzył w to jak przez jedną decyzję, przez wybranie takiej drogi do hotelu, zmieniło się jego życie. Wiedział, że to dopiero początek jego historii z Amandą.
Nie wierzył w to jak przez jedną decyzję, przez wybranie takiej drogi do hotelu, zmieniło się jego życie. Wiedział, że to dopiero początek jego historii z Amandą.
Z rozmyślań wyrwało go westchnienie pełne zrezygnowania niebieskowłosej. Widział, że nie chce tam wejść. Położył dłoń na jej szczupłym ramieniu, chciał dać jej wsparcie.
- Jak nie chcesz, mogę tam iść sam, domyślam się, że to ciężkie dla ciebie. - patrzył w jej piękne oczy, wypełnione ogromnym bólem.
Widział jak dziewczyna waha się przez chwile.
- Nie, dam rade, muszę dać, ale byłoby mi miło gdybyś tam ze mną wszedł, nie chce być sama. - wyczuł strach w jej głosie, chciał ja przytulic i zabrać od niej ten ból.
- Nie puściłbym cie samej, chodź młoda - zabrał dłoń z jej ramienia.
Wpatrywał się jak dziewczyna wpisuje ciąg liczb w domofon, po czym drzwi piknęły i weszli do środka, ruszyli ku windzie.
Wjechali na 4 piętro w zupełnej ciszy, był pod wrażeniem, że niebieskowłosa jeszcze się nie rozpłakała, widział w jej tęczówkach ogromny ból. Wysiedli i ruszył za dziewczyna, która stanęła pod jednymi z drzwi, prawie na nią wpadł.
Zauważył jak cała się trzęsie, spojrzał jak walczyła ze łzami cisnącymi się do jej oczu, przysunął ja do siebie i przytulił bez zastanowienia.
Poczuł jak drobne ręce oplatają jego plecy, była od niego znacząco niższa, wiec oparł podbródek na jej czubku głowy i głaskał po plecach, czekając aż się uspokoi, choć nie płakała, wiedział, że jest roztrzęsiona.
Po chwili odsunęła się od niego, spojrzał w jej pełne smutku oczy.
- Dziękuję, dziękuje, że tu ze mną jesteś, że to wszystko robisz, nie wiem jak ci się odwdzięczę. - zauważył, że głos jej drży.
- Po prostu jak już dzisiejszy dzień się skończy, staraj się uśmiechać, nie wracać wspomnieniami do tego co się stało, masz mnie, masz chłopaków, którzy o dziwo nie są takimi kretynami na jakich wyglądają - uśmiechnął się do niej, co odwzajemniła.
Położył dłoń na jej ramieniu kolejny raz tego dnia. Dziewczyna otworzyła drzwi do mieszkania, po czym weszli do środka.
Zauważył, ze jest urządzone w modnym, nowoczesnym stylu.
Przestronny korytarz w jasnych barwach z powierzonymi na ścianach winylami przeróżnych wykonawców, po prawej ujrzał śnieżnobiała, mógł się pokusić o stwierdzenie, że sterylna kuchnie, na lewo zaś salon, w odcieniach szarości, zauważył czarno-białe meble, a na ścianach obrazy znanych artystów.
- Gustownie, mieli klasę- pomyślał i ruszył za dziewczyna.
Mijali kolejne drzwi, aż dziewczyna stanęła pod ostatnimi z lewej strony, zauważył że próbuje nie patrzeć na drugi koniec korytarza. Domyślał się, że to pewnie pokój jej rodziców.
Weszli do środka, po czym dziewczyna szybko zamknęła za nimi drzwi.
Rozejrzał się po jej pokoju, jasno fioletowe ściany, duże łóżko w rogu, toaletka z ogromną ilością kosmetyków.
- Kobiety - zaśmiał się w myślach.
Komoda, szafa, stolik, sofa, fotel, wszystko w czerni.
- Nic nadzwyczajnego - pomyślał i jego wzrok padł na antyramy powieszone na ścianach.
Patrzył na podobizny rożnych muzyków, dostrzegł plakaty Black Veil Brides, jego zespołu koło którego widniało jego zdjęcie z autografem.
Pomyślał, że już wie skąd jej matka znała jego imię.
Dopiero teraz dostrzegł cała ścianę nad jej łóżkiem obklejona w rożnego rodzaju okładki płyt, od najbardziej mocnych brzmień, po te słabsze, popowe. Wyglądało to niesamowicie, musiał to przyznać.
Mógł dostrzec wszystkie zespoły, których słuchał oraz parę nieznanych mu wykonawców. Oczywiscie widział wszystkie swoje płyty na jej ścianie. Uśmiechnął się i spojrzał na dziewczynę, stała lekko zmieszana widząc jak lustruje jej plakaty, obrazy w których 2/4 było związane z Black Veil Brides albo z jego podobizną.
Wplótł swoje długie, kościste palce, w kruczoczarne włosy i zaczesał je na bok, aby nie opadały mu na oczy.
Wplótł swoje długie, kościste palce, w kruczoczarne włosy i zaczesał je na bok, aby nie opadały mu na oczy.
- No co? Jestem fanka - powiedziała nieśmiało i podeszła do toaletki, wyciągnęła małą torbę i zaczęła pakować swoje kosmetyki. Zauważył, że nie bierze wszystkich, ale wybiera rożne z nich.
- Ja nic nie mowie, to miłe. Jestem pod wrażeniem, twojej ściany z okładkami płyt, podoba mi się. - uśmiechnął się do niej szczerze. - Hmm, pomoc ci jakoś? Nie chce stać jak ciołek - zaczesał swoje włosy do tylu
- Em, możesz otworzyć szafę i spakować mi wszystkie ubrania które tam są, walizka jest pod łóżkiem. - spojrzała na niego i zobaczył jak się uśmiecha, odwzajemnił ten gest.
- Wszystkie ubrania? Rany boskie, to jedna walizka w życiu nie wystarczy. - pomyślał i sięgnął pod łóżko, wyjął z niego czarny przedmiot obklejony przeróżnymi naklejkami, oczywiście zauważył tez gwiazdki BVB, uśmiechnął się i ruszył ku szafie.
Otworzył czarny mebel i dostrzegł, że dziewczyna ma bardzo mało ubrań, już on posiadał więcej.
Zaczął brać równo ułożone koszulki i pakować je do walizki, później spodnie i resztę garderoby.
- Sukienek nie musisz brać - rzuciła mu przez ramie szukając czegoś w białek toaletce. Dostrzegł, że to jedyny mebel o tym kolorze w pokoju.
Nie posłuchał jej i spakował do torby 2 czarne sukienki, 1 czerwona i 1 fioletowo-czarna, do tego zapakował jej szpilki i parę trampek, jakieś sandałki.
- Skończyłem! - zawołał do niej dumnie - To gdzie bielizna? Ja z chęcią ją złożę, spakuję i jeszcze poniosę! - powiedział ku niej zabawnym głosem, przez co wywołał uśmiech natwarzy dziewczyny.
- Biersack! To ja sama spakuję. - zaczęła się śmiać - idź do łazienki, to są pierwsze drzwi po prawej jak wyjdziesz z mojego pokoju, weź fioletowy szampon, lokówkę, która jest w szafce pod umywalka, farbę czarna i biała, lakier i szczotkę czarna, Proooszę. - spojrzała na niego robiąc oczy kota z Shreka
- No idę już idę, ale wizja pakowania twojej bielizny bardziej mnie ucieszyła, jak możesz mi to robić. - odparł udając obrażonego i wyszedł z pokoju, chciał sprawić choć trochę uśmiechu na twarzy niebieskowłosej.
Wszedł do łazienki, która była w biało-czarną szachownicę, a wszystkie meble i wanna w niej były białe.
Podszedł do umywalki i spakował do torby rzeczy, o których mówiła dziewczyna, przeczesał dłonią swoje włosy, westchnął.
Zastanawiał się przez chwile jak będzie wyglądać teraz jego życie.
Jeszcze 24h temu nie znał tej dziewczyny, a teraz pakuje jej rzeczy i ma się nią zając. Wiedział, ze ona sama sobie ze sobą doskonale poradzi i nie musi aż tak się przejmować i wszędzie z nią łazić, jednakże nie mógł inaczej. Wyszedł z łazienki i kierował się w stronę pokoju Amandy, gdy zauważył otwarte drzwi do sypialni, jak przypuszczał jej rodziców.
Wszedł i dostrzegł, że się pomylił.
Ściany owego pomieszczenia były szare, wszędzie mógł dostrzec rzeczy związane z piłka nożna, plakaty na ścianach z piłkarzami, mieszały się z tymi o tematyce muzycznej.
Spojrzał w stronę łóżka, na którym siedziała zapłakana dziewczyna trzymając w ręku ramkę ze zdjęciem.
Podszedł do niej spokojnie i ukucnął przed nią, zauważył, że jest nieobecna, tylko łzy płynące z jej oczy świadczyły o tym, że tutaj jest.
Podszedł do niej spokojnie i ukucnął przed nią, zauważył, że jest nieobecna, tylko łzy płynące z jej oczy świadczyły o tym, że tutaj jest.
Wziął z jej dłoni zdjęcie, zauważył na nim parę po 30 roku życia, młodego chłopaka trzymającego na swoich ramionach słodką Blondynkę, która przypominała mu Amandę, to musiała być ona.
Odstawił zdjęcie na szafkę i położył jedna dłoń na jej policzku a druga zaś na ramieniu.
- Amanda spójrz na mnie - mówił jak do ściany, dziewczyna tylko bardziej się rozpłakała.
Przytulił ją do siebie i czekał, aż się uspokoi.
Przypuszczał, że nastolatek na zdjęciu to jej brat.
Zastanawiał się, co się z nim stało, gdzie teraz jest, skoro ich rodzice nie żyją. Miał tylko nadzieje, że dziewczyna nie przeżyła kolejnej tragedii jak ta wczorajsza. Mocniej przytulił niebieskowłosą do siebie.
Trwali tak przez dłuższa chwilę, aż poczuł, że dziewczyna przestała płakać, gładził jej plecy.
- To mój brat. - usłyszał ledwie słyszalny głos Amandy - zniknął 10 lat temu, rodzice nie powiedzieli mi co się stało, ale pewnie nie żyje - odpowiedziała mu na nie zadane pytanie, które kłębiło się w jego głowie.
Poczuł jak odrywa się od niego, widział jak wyciera swoje policzki, jakby zła, ale nie wiedział na kogo.
- Chodź, musimy skończyć mnie pakować, masz to o co cie prosiłam? - ucięła temat, ale nie brnął w to dalej. Rozumiał, że dziewczyna nie ma ochoty rozmawiać.
Oboje wstali i ruszyli ku jej pokojowi. Weszli i chłopak podał jej torbę z rzeczami, zauważył w walizce czarny zeszyt, ale nie wypytywał o niego. Usiadł na łóżku gdy dziewczyna kończyła się pakować i wtedy zauważył gitarę stojąca za łóżkiem, uśmiechnął się.
- Grasz? - spojrzał na nastolatkę, wskazując na instrument.
- Trochę. - pakowała właśnie do torby kosmetyki, usiadła na walizce i próbowała ją zamknąć - weź mi pomóż. - patrzyła na niego błagalnie.
- A gitary nie bierzemy? - podszedł do niej - ty siedź ja spróbuje zapiać - jak powiedział tak zrobił.
Zapiął walizkę do połowy, aż zamek się zaciął.
- No ja pierdole, czekaj ja sobie poradzę, nie takie rzeczy się działy w trasie. - zaczął się śmiać, co dziewczyna odwzajemniła - no to co z ta gitarą?
- Nie ma sensu jej chyba brać na te 2 tygodnie czy ileś tam, przeżyję - odparła wesoło, ale zauważył w tym nutkę smutku.
- Wiesz, zawsze możesz wziąć moja jakbyś chciała pograć, czy coś, wystarczy zapytać - zapiął w końcu po wielu próbach walizkę i wstał.
Sam nie wiedział co się z nim dzieje, przygarnia obcą dziewczynę, pomaga jej, martwi się o nią, udostępnia jej swoje łóżko. Prawie pokłócił się z Ashem dziś rano, gdy ten zaczął ją podrywać, teraz ma zamiar pożyczać jej swoja ukochana gitarę, przy tej dziewczynie był inny.
Od wielu lat stronił od ludzi, traktował większość przedmiotowo i nie obchodził go los obcych osób, a teraz czuje, że musi się nią zająć.
Od wielu lat stronił od ludzi, traktował większość przedmiotowo i nie obchodził go los obcych osób, a teraz czuje, że musi się nią zająć.
- No czy mnie pojebało, chłopie ogarnij dupę. - powiedział sam do siebie w myślach i lekko potrząsnął głową.
Zauważył, że dziewczyna skończyła się już pakować, stała teraz na środku pokoju patrząc na pomieszczenie, jakby tęsknie.
Podszedł do niej i stanął naprzeciwko.
- Amaaaandoo- ani drgnela - Ziemia do młodej! - krzyknął prawie do jej ucha, na co się wzdrygneła.
- Rany boskie ty zmarłych obudzisz, przecież cie słyszę. - położyła teatralnie dłoń na swoim sercu.
- Widzę właśnie, to jak wszystko wzięłaś?
- Chyba tak, najpotrzebniejsze rzeczy mam, możemy już iść, chyba.
- A po co ci dwie farby? - przypomniał sobie, że kazałą mu je zabrać z łazienki.
- Żeby ci włosy pofarbować - westchnęła po czym wyszli z mieszkania, zakluczyła drzwi.
- Mi będzie brzydko w platynie, ale na pasemko się skuszę. - ruszył znacząco brwiami, na co niebieskowłosa zaśmiała się szczerze.
Zjechali windą na dół.
- Zielone ci mogę zrobić zawsze, jakbyś chciał, a nawet jakbyś nie chciał, to Ash cie przytrzyma. - zauważył jak szczerzy swoje zęby do niego, cieszyło go, że choć na chwile mógł sprawić uśmiech na jej twarzy.
- Nikt mnie nie będzie trzymał! Co ja Jared Leto, żeby paradować w tęczy na głowie?
- On chyba jeszcze zielonych nie miał*, a w umbrę byłoby ci źle, może różowy irokez?
- Bo zadzwonię do Leto, że chcesz mnie na niego zrobić. - zauważył jak dziewczyna otwiera szczerzej oczy.
- Ty, ty znasz Jareda? - mógł dostrzec w jej oczach niedowierzanie.
- Owszem, resztę Marsów tez, jak będziesz grzeczna to może ich kiedyś poznasz, a teraz już chodź - popchnął ja lekko i wziął jej walizkę.
- Ej ja mogę ją nieść.
- Daj mi się poczuć facetem. - na jego słowa zaczęła się śmiać, uśmiechnął się tylko i ruszyli przed siebie.
- Ej a gdzie my tak w ogóle idziemy? - zapytała go.
- Mnie się pytasz? To nie ja tu mieszkam, ale chce coś zjeść. - spojrzał na nią - Prowadź mnie do jedzenia! - rozkazał głosem nie znoszącym sprzeciwu, po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.
- Piszesz się na mnie, czy Maka, ewentualnie KFC?
- Zaskocz mnie Smerfetko. - poruszył brwiami patrząc na dziewczynę.
- Jezu co wy macie z tą Smerfetką i tymi brwiami?
- Oh, nie wiem czy mogę wyznać nasza tajemnice - odparł tajemniczo, czym widział, że zaciekawił dziewczynę.
-Andy! No weź, nie daj się prosić. - spojrzała na niego tymi swoimi błagalnymi oczętami.
- Wygrałaś.
- Nawet nie prosiłam. - dziewczyna odparła dumnie, na co wywrócił rozbawiony oczami.
- Jasne.
- No weź mów. - widząc, że się niecierpliwi, zaśmiał się i przeczesał palcami swoje przydługawe już włosy
- No to, na koncercie stałaś chyba w pierwszym rzędzie co nie? - widząc jej zdziwienie, zaśmiał się i kontynuował - a co myślałaś, że z takimi włosami cie nie zobaczymy? Dość widoczna byłaś. - zrobił krotką przerwę - no i po koncercie kochany Ash zachwycał się, że Polki są piękne i chce taką - pokazał na dziewczynę - Smerfetkę na każdym koncercie i wszyscy powiedzieli jednogłośnie, że cie kojarzą, sam cie zresztą widziałem - patrzył na reakcje Amandy, która była zszokowana jego wyznaniem, rozpiął dwa guziki swojej koszuli, odsłaniając tym skrawek swojej klatki piersiowej, było mu za gorąco - no i to na tyle.
- Widzieliście mnie? - zapytała patrząc na niego, widział jak jego niezamierzony gest nie umknął jej uwadze.
- No właśnie to powiedziałem. - dziewczyna nic nie odpowiedziała, patrzył na nią śmiejąc się lekko, zatkało ją.
- Wiesz, ze sceny widać dość dobrze fanów, a ty zapadłaś nam w pamieć i chyba płakałaś na Saviour, mam racje?
- Ta, chyba za dużo płacze od 2 dni. - zauważył, że się speszyła.
- Spokojnie, to dość zrozumiałe po tym co się stało, ja cie rozumiem. Przy mnie nie musisz chować uczuć, wiem że to dla ciebie ciężkie. - stanął przed dziewczyną i patrzył się na nią z lekkim uśmiechem - Jakbyś chciała porozmawiać, wiesz gdzie mnie znaleźć - poczuł jak niebieskowłosa przytula się do niego, odwzajemnił uścisk lekko zdziwiony, poza momentami gdy płakała nigdy nie była w jego objęciach.
Stali tak parę minut, aż w końcu dziewczyna odsunęła się od niego.
Spojrzał na nią i zauważył, że ona tez jest zdziwiona swoim gestem. Ruszyli nadal przed siebie.
- Daleko jeszcze? Głodny jestem.
- Tak właściwie, to idziemy na przystanek, musimy dojechać do centrum z tej wiochy. - westchnęła - Tak wiem, że możemy wezwać taksówkę, ale nie za wygodnie ci?
- No nic przecież nie mówię.
Stanęli koło przystanku, gdzie dziewczyna w automacie kupiła bilety. Spierał się z nią o to kto zapłaci, przez dłuższą chwile, ale niebieskowłosa okazała się nie ugięta.
Podróż autobusem minęła im dość szybko, przez brak korków byli na miejscu po 30 minutach, ruszył za dziewczyną w tylko jej znanym kierunku.
- Dziwne tu macie autobusy i ludzie tacy, nie wiem. - zamyślił się.
- Dziwni? - zaśmiała się gorzko - Gra o tron, tylko że tutaj gra o siedzenie w autobusie i ludzie są prostakami w większości, często brak kultury, ale cóż zrobisz? Takie, życie. Nie wszyscy są jednak tacy, wiec nie myśl przypadkiem źle o polakach. - spojrzała na niego, gdy przechodzili na przejściu dla pieszych.
- Ty nie jesteś. - zauważył, że dziewczyna się leciutko zarumieniła.
- Tak właściwie, to idziemy na przystanek, musimy dojechać do centrum z tej wiochy. - westchnęła - Tak wiem, że możemy wezwać taksówkę, ale nie za wygodnie ci?
- No nic przecież nie mówię.
Stanęli koło przystanku, gdzie dziewczyna w automacie kupiła bilety. Spierał się z nią o to kto zapłaci, przez dłuższą chwile, ale niebieskowłosa okazała się nie ugięta.
Podróż autobusem minęła im dość szybko, przez brak korków byli na miejscu po 30 minutach, ruszył za dziewczyną w tylko jej znanym kierunku.
- Dziwne tu macie autobusy i ludzie tacy, nie wiem. - zamyślił się.
- Dziwni? - zaśmiała się gorzko - Gra o tron, tylko że tutaj gra o siedzenie w autobusie i ludzie są prostakami w większości, często brak kultury, ale cóż zrobisz? Takie, życie. Nie wszyscy są jednak tacy, wiec nie myśl przypadkiem źle o polakach. - spojrzała na niego, gdy przechodzili na przejściu dla pieszych.
- Ty nie jesteś. - zauważył, że dziewczyna się leciutko zarumieniła.
- Już jesteśmy. - uśmiechnęła się do niego, wymijając temat, po czym weszli do lokalu, o nazwie której nie mógł nawet przeczytać.
Dziewczyna poprowadziła ich do stolika pod ścianą, za filarem, przez co był odosobniony, dając trochę prywatności.
Wziął kartę i odłożył ją tak szybko, jak spojrzał na nazwy dań.
- Czy oni nie mogli dać tłumaczenia? - spojrzał na swoja towarzyszkę z wyrzutem, zawiedziony.
- Zacznij się uczyć polskiego. - zaśmiała się i spojrzała na kartę - Pierwsze 5 dań to pierogi z różnymi dodatkami, dalej masz bigos, żurek, ziemniaki ze schabowym i dodatkami, krokiety z barszczem, tez są dobre, ale jest za gorąco na takie danie. Może byś wziął kartę i patrzył na to co mowie? - dziewczyna spojrzała na niego w pełnej powadze oburzona, choć dało się wyczuć, że niebieskowłosą śmieszy jego dezorientacja.
- No już, już nie krzycz - wziął potulnie menu w dłoń i spojrzał na dania, o których mówiła dziewczyna - a dalej?
- Kurczak z warzywami i makaronem, spaghetti. Później są desery, rożne tarty, jabłecznik, lubię jabłecznik, karpatka, karpatkę też lubię no i sernik.
- Jego tez lubisz? - przerwał jej rozbawiony.
- Tak jego tez lubię - odparła nie wzruszona i zajęta wytłumaczeniem mu menu, jakby czytała ulubioną książkę, rozbawiło go jej zaangażowanie, ale zaczął uważać, że jest urocze - no i później kompot z rożnych owoców, świeże soki, alkohol itp - westchnęła - Wiec co chcesz? - patrzył się na nią w osłupieniu.
- Dużo tego, chce coś polskiego! - odparł dumnie na co dziewczyna się uśmiechnęła. - Powiedz mi, z czym są te pierogi?
- No to, owoce rożnego typu, jak np borówki, uwielbiam borówki w każdej postaci, możesz wziąć z borówkami, dobre są. Zrobię wam kiedyś takie, domowe.- patrzył się na nią jak zahipnotyzowany, gdy mówiła z uczuciem o borówkach - ale kontynuując, ruskie, czyli z ziemniakami, twarożkiem i przyprawami
- Ruskie, że zrobione w Rosji? Co? - przerwał dziewczynie zainteresowany, na co wybuchła śmiechem.
- Nie, tak się nazywają, cicho już siedź. - uśmiechneła się - później z mięsem, z kapusta i grzybami i ze szpinakiem, które?
- Za dużo tego. - westchnął - Niech będą te wychwalane przez ciebie z borówkami, zdaje się na ciebie, a później chce jablecznik i tą karpatke i sok pomarańczowy. - zaczał wymieniać i spojrzał na nia - Mowiłaś, że zrobisz nam pierogi? W tourbusie to cieżko troche, ale chyba dałoby rade, to kiedy, jutro? - spojrzał wyczekujaco.
- No czy ciebie Andy pojebało? Ja na gotowanie muszę mieć wenę. Oczywiście za to, że mnie przygarnąłeś - usłyszał jak głos się jej załamał i jak wzięła głęboki wdech - będę starać się wam gotować codziennie, w odznace wdzięczności, ale na pierogi muszę mieć wenę.
- Przygarnąłem? Nie jesteś jakimś zwierzątkiem domowym, żeby cie przygarnąć, co najmniej pluszakiem zespołu. - westchnął - Zrobiłem to co było słuszne i mam nadzieje, że nie będę żałować, no ale jak mówisz, że będziesz gotować, to o ile nas nie otrujesz, to witam w zespołowej rodzinie. - uśmiechnął się do dziewczyny czule i spojrzał na jej wzruszona twarz - Powiedziałem coś nie tak? Dlaczego płaczesz?
- Nie, po prostu, dziękuje za to wszystko. - wytarła łzy z policzków i mógł dostrzec szczery uśmiech i wdzięczność na jej twarzy.
- No już nie płacz. - uśmiechnął się do niej.
Rozmowę przerwała im, według mężczyzny, dość ładna kelnerka, z dużym biustem, oblizująca swoje czerwone wargi. Szybko jednak zmienił zdanie co do niej, jak zaczęła się do niego przymilać i poczuł jej duszące perfumy oraz muśnięcie swojej dłoni.
- Czy wybrali już Państwo z karty? - zapytała po polsku, wiec nie zrozumiał ani słowa, ale kobieta wypatrywała się w niego.
- Tak, dwa razy pierogi z borówkami, do tego sernik i karpatka oraz jabłecznik i karpatka, dwa razy sok pomarańczowy. - dziewczyna patrzyła się na cała sytuacje rozbawiona, kelnerka po chwili odeszła puszczając mu oczko, usłyszał śmiech niebieskowłosej , spojrzał na nią zniesmaczony.
- Ty to masz branie! - śmiała się w najlepsze, kiedy on patrzył za odchodząca kelnerka zbulwersowany - i nie mów, że ci się nie podobała.
- A weź przestań - oburzył się - A wiec grasz? - szybko zmienił temat.
- Co? - popatrzyła na niego niezrozumiale.
- No na gitarze.
- A tak, kiedyś grałam dość sporo, aktualnie tylko czasami - wzruszyła ramionami.
- Powtórzę swoją propozycje. Jeśli kiedyś będziesz chciała zagrać, poćwiczyć czy coś, możesz wziąć moją gitarę, sam mogę ci pokazać parę chwytów. - uśmiechnął się do niej, zastanawiając się co tak naprawdę wyrabia. Ta mała wzbudzała w nim sympatie, ale znał ją dopiero dobę.
- Dziękuję, to miłe - uśmiechnęła się lekko, po czym mina jej zrzedła - Em, a co z pogrzebem? - zauważył, że te słowa ledwo przeszły przez jej gardło
- Chcesz na niego iść? Jest za dwie godziny, wszystko załatwiłem, teraz jest, czekaj. - wyciągnął telefon z kieszeni i sprawdził godzinę - 14:30, sprawdziłem, że dojedziemy tam w parę minut, wiec jakbyś chciała to możemy, jest o 16:30, a o 22 musimy być w holu hotelowym spakowani, wiec zdążylibyśmy, wszystko zależy od ciebie. - spojrzał na nią, czekając na odpowiedz, lecz przerwała im ta sama kelnerka.
Wywrócił oczami widząc jak próbuje z nim flirtować. Jej angielski aż raził w uszy, na co mógł zauważyć, że jego towarzyszka przestała na chwile myśleć o pogrzebie i skupiła się na sytuacji rozgrywającej się przed nią.
Blond kelnerka nachylała się ku niemu z talerzem pełnym pachnących pierogów, trzepotała swoimi za długimi, doczepianymi rzęsami, poczuł jak niby przypadkiem, przejeżdża delikatnie paznokciami po jego dłoni.
Nagle jedna z rzęs odkleiła się i spadła na stolik przed nim, centymetry od jego jedzenia, nie widział czy się śmiać, czy może być oburzonym.
Zachował kamienny wyraz twarzy.
Kelnerka zauważając co się stało, przeprosiła, zabierając swój ubytek i uciekła na zaplecze. Oboje z niebieskowłosą wybuchnęli śmiechem.
Blond kelnerka nachylała się ku niemu z talerzem pełnym pachnących pierogów, trzepotała swoimi za długimi, doczepianymi rzęsami, poczuł jak niby przypadkiem, przejeżdża delikatnie paznokciami po jego dłoni.
Nagle jedna z rzęs odkleiła się i spadła na stolik przed nim, centymetry od jego jedzenia, nie widział czy się śmiać, czy może być oburzonym.
Zachował kamienny wyraz twarzy.
Kelnerka zauważając co się stało, przeprosiła, zabierając swój ubytek i uciekła na zaplecze. Oboje z niebieskowłosą wybuchnęli śmiechem.
Nie mogli uspokoić swoich oddechów przez dłuższa chwile, wystarczyło jedno spojrzenie na siebie, a już wybuchali kolejnymi salwami śmiechu.
Po dłuższej chwili, cały czerwony spojrzał na dziewczynę, która znajdowała się przed nim. Uważał, że wyglądała słodko, włosy w nieładzie, jej oczy wesołe, choć przez ten krotki czas, czerwona na buzi od śmiechu, była piękna.
Po dłuższej chwili, cały czerwony spojrzał na dziewczynę, która znajdowała się przed nim. Uważał, że wyglądała słodko, włosy w nieładzie, jej oczy wesołe, choć przez ten krotki czas, czerwona na buzi od śmiechu, była piękna.
- Ja pierdole człowieku ogarnij się i przestań tak myśleć. - skarał się sam w myślach, po czym uśmiechnął do nastolatki, z jej radosnych oczu nie było już śladu, zastąpił je niepokój i ból.
- A pójdziesz tam ze mna? Chce sie pożegnać, z moim bratem nie mogłam tego zrobic. - dziewczyna patrzyła na niego prawie błagalnie.
- No oczywiście, że pójdę Smerfetko, a teraz juz się nie martw i jedzmy. Bo wystygnie, a ja chce juz spróbować tych wychwalanych przez ciebie eeeee - przerwał i wymówił w myślach pare razy nazwe - pierogij - pokaleczył jezyk polski, ale powiedział i spojrzał na nia dumny, sprawiając uśmiech na twarzy dziewczyny, co go jeszcze bardziej uszcześliwiło.
- No prawie ci wyszło, ale dam ci lekcje polskiego, za lekcje gry na gitarze.
- Umowa stoi!
- To teraz jedzmy!
Przekroił na pół, jednego z pyszne pachnących pierogów, nabił go na widelec, uważając aby przypadkiem warsz nie wypadł ze środka, wsunął go do buzi.
Poczuł jak rozpływa się w jego ustach rozprowadzając przyjemny smak. Czuł, że od dziś to będzie jedno z jego ulubionych dań. Zaczął pochłaniać resztę pierogów ze swojego talerza.
- One są pyszne! - spojrzał na niebieskowłosą, z buzia pełną jedzenia, ubrudzonymi przez fiolet borówek wargami oraz policzkami.
- Mówiłam. - odparła dumnie dziewczyna. Zauważył, że zęby ma lekko zabarwione na niebiesko.
- Nawet zęby masz niebieskie Smerfetko. - poruszył brwiami.
- Tobie bardziej odpowiada to miano, nie umiesz jeść. - dziewczyna nabijała sie z niego, ale nie zwracał na to uwagi. Cieszył sie, że może w jakiś sposób odciągnąć ją od przygnębiających wspomnień.
- Ejj - popatrzył na nia z oburzeniem.
- Te piękne krwisto fioletowe policzki, aż wołają o więcej, może przefarbujesz się na fioletowo, twoje fanki będą w niebo wzięte! - śmiała się w najlepsze z niego, wziął serwetkę i wytarł swoja twarz dokładnie.
- No bardzo śmieszne, one i tak za mną szaleją, nawet jakbym ubrał worek na śmieci. - zaczęli się przekomarzać
- Oczywiście, tylko że nie widzieli Asha w owym worku.
- A co ma do tego Ash? - skończył jeść swoją porcję i oblizał usta.
- Jest przystojniejszy, dobre było?
- Jak to przystojniejszy!? Podoba ci się Ash? - spojrzał na nią zdziwiony, przeczesał swoją czuprynę.
- O pierogi się pytałam, smakowały? - zauważył, że dziewczyna także opróżniła swój talerz i podpierając się o łokcie, położyła głowę na dłoniach i patrzyła na niego wyczekująco, lekko rozbawiona.
- Tak były świetne, dziękuje. To..podoba ci się Ash? - zapytał niepewnie i aby to zakryć odparł bez zastanowienia - bo ja was mogę umówić.
- Boze nie, Ash to Ash, nawet go nie znam za dobrze, wiec skończ juz. - odsunela talerz i przysuneła sobie talerzyk z ciastem w odcieniach żółci.
- No ok, co to? - zapytał zaciekawiony.
- Sernik. - odparła bez namiętnie, mając zamiar zjeść pierwszy kawałek.
- Daj spróbować. - spojrzał na nią błagalnie, przez co dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
- Ależ proszę. - podała mu widelczyk z ciastem, które wziął do buzi.
- O boże, jakie dobre. - popatrzył na nia zszokowany - Chce jeszcze, u nas też są, ale nie aż tak pyszne. - sięgnął juz po widelczyk dziewczyny, gdy ta uderzyła go lekko w dłonie.
- Nie ma, masz swoje, jedz. - westchneła, po chwili dodała - Jak dziecko.
- Słyszałem - odparł naburmuszony i przysunął sobie jabłecznik, zaczął się nim zajadać.
- Czemu wszystkie ciasta macie tak dobre?
- Spróbowałes tylko dwoch.
- To i tak dużo, żyłem przez te wszystkie lata w nieświadomości.
- Czego?
- Waszych ciast.
- Boze..
- To orgazm dla podniebienia.
- Wiem, że my Polacy mamy dobre wypieki, ale czyżby nie przesadzasz?
- Nie! - prawie krzyknął z ciastem w ustach.
- Ok, bo mnie jeszcze pobijesz - dziewczyna śmiała się na jego reakcje.
- Jesz ten sernik?
- Tak jem, spadaj. - przysunęła bliżej siebie owe ciastko i zaczęła szybciej jeść, na co mężczyzna wybuchnął śmiechem, nastolatka nie pozostawała mu dłużna. Po chwili zajadali wypieki z uśmiechami na twarzach.
- To co, teraz karpatka? - dziewczyna spojrzała na niego wyczekująco
- Tak! Kto zje szybciej?
- Jak skosztujesz, bedziesz sie nim delektował godzinami, wiec nie radzę.
- Jasne, po prostu wiesz, że przegrasz z Super Andym - powiedział dumnie.
- Że co?
- No Super Andym, coś jak Superman, Batman, Spider-Man, jestem Batmanem - powtórzył poruszając brwiami, na co nastolatka wybuchneła śmiechem.
- Cos jak Superman? Batman? Spiderman? Coś ty wymyślił sobie przydomek superbohatera? - spojrzała na niego roześmiana.
- A żebyś wiedziała! - odparł i wziął pierwszy kęs zachęcająco wyglądającego ciasta - Doooobre - wymlaskał z pełna buzia.
- Mówiłam. - zobaczył jak niebieskowłosa uśmiecha się- Super Andy, boże te tygodnie będą ciężkie. - skomentowała jego przydomek, śmiejąc się ciągle.
Puścił tą uwagę mimo uszu, zajadając się przepyszną karpatką.
Mimo iż, po pierogach i jabłeczniku miał już dość, nie byłby sobą aby odmówić sobie kolejnego łakocia. Choc nie było tego po nim widać, jadł dużo. Był w stanie wstać w środku nocy, zrobić górę naleśników i pochłaniać je z syropem klonowym, a później przygotować dość sporą porcję frytek.
Działo się tak często, przynajmniej raz na tydzień, gdy nie był akurat w trasie. W tourbusie posiadał osobną, zamykaną szafkę z różnymi przekąskami, które musiał uzupełniać dwa razy w tygodniu.
Skończył swój kawałek ciasta i spojrzał na dziewczynę siedzącą przed sobą, kończyła jeść karpatkę.
Napił się soku i spojrzał na ekran swojego iPhone, 16. Westchnął, co nie umknęło uwadze niebieskowłosej.
- Coś się stało? - powiedziała odkładając talerzyk, na stertę już pustych naczyń.
- Jest 16, musimy się już powoli zbierać. - spojrzał na nią niepewnie, dziewczyna tylko kiwnęła niemrawo głową.
- Przebrać się pewnie nie zdążymy? - zauważył, że zapytała bardziej siebie niż jego - ale to nie ważne, nie chce stać zbyt blisko, gdzieś z boku, dobrze?
- Oczywiscie - skinał głową na kelnerkę, o dziwo podeszła do nich zupełnie inna.
Niska, lekko przy kości blondynka, uśmiechneła się miło. Po platynowej, wytapetowanej kobiecie nie było śladu, ucieszył się, nie chciał kolejnych dziwnych sytuacji.
Niska, lekko przy kości blondynka, uśmiechneła się miło. Po platynowej, wytapetowanej kobiecie nie było śladu, ucieszył się, nie chciał kolejnych dziwnych sytuacji.
- Tak? - zapytała sympatycznie kelnerka i spojrzała na nich.
- Mogę prosić rachunek?
- Oczywiscie, już przynoszę. - zarumieniła się co nie uszło jego uwadze, zauważył tatuaż z logo swojego zespołu, wystające spod jej koszulki na łokciu.
- Proszę - uśmiechnęła się podając mu rachunek - Mogłabym mieć do Pana prośbę? Mogę za to wylecieć, ale nieważne. Mogłabym prosić o zdjęcie? - nie mógł odmówić fance, kochał swoich fanów, byli dla niego jak rodzina.
- Pewnie, że tak - wstał i podał Amandzie telefon dziewczyny.
Objął Blondynkę w pasie i uśmiechnął się do aparatu.
Po zrobionym zdjęciu zapłacił dziewczynie wyznaczoną kwotę, zostawiając spory napiwek i na pożegnanie przytulił ją do siebie, co wywołało zdziwienie na twarzy kelnerki.
Z uśmiechem wyszli z niebieskowłosą z lokalu.
Z uśmiechem wyszli z niebieskowłosą z lokalu.
- Lubisz swoich fanów. - stwierdziła niebieskowłosa - To jaki byłeś szczerze ucieszony, na tą cała sytuacje. Nie wielu muzyków, aż tak otwarcie reaguje na swoich fanów w czasie wolnym.
- Oj przesadzasz. - uśmiechnął się do niej i ruszyli ku cmentarzowi - ja was wszystkich po prostu kocham, tak jak chłopaki. - westchnął - Wiesz, to dzięki wam jesteśmy tu gdzie jesteśmy, że możemy spełniać swoje marzenie, możemy grać, tworzyć muzykę. Wy sprawiliście, że jesteśmy tak rozpoznawalni, że nasze konta ciągle rosną, ale pieniądze tu nie mają aż takiego znaczenia. Móc wyjść na scenie, zobaczyć te wszystkie szczęśliwe twarze, ewentualnie wzruszone - spojrzał na nią przypominając sobie jej zapłakaną i radosną buzie na koncercie - to naprawdę magia, mowie ci.
- Domyślam się. Dajecie nam swoją twórczość, w którą wkładacie swoje serca, a my wam oddajemy własne. - uśmiechnęła się.
- Miło mi to słyszeć. - poczochrał jej błękitne włosy.
- Ej Andy zostaw. - naburmuszyła się, po czym mina jej zrzedła widząc cmentarne mury.
Przytulił do siebie drobną dziewczynę, odwzajemniła automatycznie ten gest. Stali tak przez krótką
chwilę.
Stali przed wielka, starą bramą, wszystko po jej drugiej stronie wydawało mu się, takie smutne, przygnębiające.
Mógł dostrzec za nią dróżkę, po obu jej stronach były rozmieszczone groby.
Lubił cmentarze, lubił odwiedzać swoich bliskich, kiedyś nawet chodził z córką grabarza, ale dzisiejszego dnia, dla niego i niebieskowłosej, to miejsce było ciężarem.
Lubił cmentarze, lubił odwiedzać swoich bliskich, kiedyś nawet chodził z córką grabarza, ale dzisiejszego dnia, dla niego i niebieskowłosej, to miejsce było ciężarem.
- Nie wejdę tam. - odparła smutno, spojrzał na nią, nie płakała, w jej oczach dostrzegł pustkę zmieszana ze smutkiem.
*Tak wiem Leto do roli Jokera przefarbował się na zielono, ale to jeszcze nie te czasy w opowiadaniu.
(...)
Jeżeli są tu jacyś fani My Chemical Romance to mnie zrozumieją.
Właśnie dostałam ten link
Mam 20 lat, a siedzę na łóżku i się trzęsę.. Miałam tu napisać coś kreatywnego, ale nie potrafię.
Macie rozdział, napiszcie czy się podoba.
Jak zwykle, "robi robotę". ^^ Przez połowę rozdziału płakałem ze śmiechu. xD
OdpowiedzUsuńJak zwykle, "robi robotę". ^^ Przez połowę rozdziału płakałem ze śmiechu. xD
OdpowiedzUsuńKomentarz spóźniony, ale jednak jest.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Andy nie mógł spakować bielizny Amandy. Mogłoby być ciekawie, hehehe.
A ten moment, gdy tej kelnerce odkleiły się rzęsy XD To musiało być obrzydliwe, biedny Andy. Do tego screen, gdy on je... Coś pięknego XD
Teraz dawaj mi szybko następny rozdział, bo muszę wiedzieć co się działo na tym pogrzebie!
Take care,
Rebel Yell